Czasem mam wrażenie, że moje ciśnienie sięga zenitu. Że zaraz wybuchnę albo wyląduję na oddziale zamkniętym. Codziennie moja cierpliwość wystawiana jest na milion mniejszych i większych prób. Codziennie wzruszenie przeplata się z radością, i strachem. Zdarzało mi się już płakać ze zmęczenia i z radości. Od 1,5 roku jestem mamą, jestem z tego cholernie dumna i nie oddałabym żadnego dnia z tych 18 miesięcy.
Przez blisko rok nie miałam okazji dobrze się wyspać
Mówili, że będzie ciężko, że będą nieprzespane noce. Mówili, że to koniec spontaniczności, nocnych wyjść i imprez. Wiele z tych przepowiedni się sprawdziło. Mam wrażenie, że przez blisko rok nie miałam okazji dobrze się wyspać. Noce były przerywane najpierw karmieniami, przewijaniem, noszeniem, uspokajaniem. Później kojeniem bólu ząbkowania czy lęków. To był czas trudny do przetrwania fizycznie i psychicznie. Jednocześnie nic w życiu nie uszczęśliwiło i nie uwrażliwiło mnie jak macierzyństwo. Inaczej patrzę na świat i na ludzi i są to pozytywne zmiany. Jestem bardziej empatyczne i wiele moich poglądów zmieniło swój kierunek.
Nigdy nie przeżyłam tylu wzruszeń
Nie czułam tylu lęków i nie czułam się tak szczęśliwa i spełniona. To było najbardziej wyjątkowe 1,5 roku w moim życiu. Moje priorytety mają nowy kierunek, a w moim życiu pojawiły się nowe cele i wyzwania (również zawodowe). Otworzyłam firmę, uczę się fotografii i czekam na więcej. Nigdy nie sądziłam, że macierzyństwa zmieni aż tyle i tylko tyle :)
Kiedy 1,5 roku temu wracaliśmy z mężem do domu z małym zawiniątkiem nie wiedzieliśmy jak będzie wyglądała nasza nowa rzeczywistość. Byliśmy nieporadni jak dzieci we mgle. Uczyliśmy się wielu rzeczy, poznawaliśmy nasze dziecko i jednocześnie siebie trochę od nowa. To była wielka lekcja życia, ale wyszliśmy z niej obronną ręką. W ciągu 18 miesięcy nasz syn uczył się podnosić główkę, turlać po podłodze, czołgać, siadać, później zaczął wstawać, chodzić i wreszcie zaczął biegać. Każdy ten etap był dla nas wielkim wydarzeniem, co najmniej jak obserwowanie wielkiego wybuchu, z którego powstaje nowy świat. Ze wszystkich etapów pamiętam doskonale te momenty, gdy maluch zaczął wyrażać uczucia - przytulał się, wołał -mama, albo dawał czułe buziaki. Teraz nie ma dla mnie nic piękniejszego, gdy się bawimy, a on tak po prostu podchodzi i zarzuca mi rączki na szyję i przytula się do mojego policzka. Pękam z dumy, gdy go o coś pytam i widzę, że już tak dużo rozumie.
Nikt, kto nie jest rodzicem nie zrozumie jak bardzo mocno można bać się o drugą osobę. Kiedy pierwszy raz zostawiłam go pod opieką babci bałam się, że będzie tęsknił, Kiedy pierwszy raz został z nianią bałam się, że będzie płakał i pomyśli, że już nie wrócę.  Albo kiedy pojechał z dziadkami na wycieczkę - wtedy też się bałam. Kiedy czekałam na wyniki jego badań martwiałam się o jego zdrowie, a gdy czekaliśmy w poczekalni na szczepienie serce pękało mi na samą myśl o jego płaczu.  

Hardcore pomieszany z eksplozją miłości
Wzrusza i rozbawia mnie każdego dnia. Szczególnie gdy robi "cześć" do swojego odbicia w lustrze, a później je całuje i zapytany - czy taki wspaniały jest ten dzidziuś w lustrze, że dajesz mi buziaka? - potwierdza z uśmiechem. Albo gdy znosi poduszki i koc pod swój stolik - wiem, że buduje jakąś wielką fortecę i podziwiam ją z daleka. Usuwam się cicho na bok i daję mu przestrzeń do własnych zabaw. Niech wyobraźnia szaleję.
Czy te wszystkie piękne chwile mają swoją cenę? Mają i to wielką. Te miliony radości i wzruszeń okupione są też momentami wściekłości. Muszę panować nad własnymi nerwami, gdy widzę, że po raz setny wyciąga z szuflad garnki i układa z nich artystyczne instalacje. A ja właśnie robiłam porządek. Muszę panować nad sobą, gdy próbuje wymuszać na mnie swoje racje, kraść kubek, uruchamiać kuchenkę gazową albo otwierać piekarnik. Codziennie trenuję swoją cierpliwość, choć mistrzem Zen nie jestem. Musiałam się zmienić, nauczyć dysponować czasem i planować. To wszystko udaje się raz lepiej, raz gorzej. Niezmiennie jednak pozostaję szczęśliwa.
Gdybym miała podsumować to 1,5 roku bycia mamą, powiedziałabym, że to był hardcore pomieszany z eksplozją miłości. Lepiej chyba nie potrafię tego ująć.
A teraz mała retrospekcja zdjęciowa :)





PS: Wielki szacun dla wszystkich mam. Odwalamy świetną robotę i dziś, gdy mój pierworodny kończy 1,5 roku przybijam Wam wszystkim siarczystą pionę :)



Znalezienie opiekunki do dziecka to wielkie wyzwanie. Większe niż rekrutowanie dyrektora kreatywnego czy strategicznego managera w korpo. Dobra niania to skarb, a wyłowienie jej z morza przypadkowych kandydatek nie jest łatwe. Bazując na własnym doświadczeniu, podpowiem jak znalazłam opiekunkę, którą mój syn uwielbia i przytula na powitanie .

W sieci znajdziecie mnóstwo tekstów i porad o tym jak znaleźć dobrą nianię. Są nawet gotowe pytania do opiekunki i porady jak przeprowadzić "casting". Przed spotkaniem z potencjalnymi kandydatkami na opiekunkę mojego syna, sama wertowałam sieć i nawet spisałam sobie listę pytań. W rzeczywistości takie przygotowanie wcale nie było potrzebne, bo to Igor sam wybrał sobie opiekunkę.

Niania z ogłoszenia?

Nie będę oryginalna jeśli powiem, że najlepsza jest niania z polecenia. Rekomendacja od znajomego to bardzo dużo. W przypadku zatrudnienia niani najważniejsze jest przecież zaufanie. Na nic świetne CV czy pozytywne, pierwsze wrażenie, jeśli nie poczujemy, że nasze dziecko będzie bezpieczne z opiekunką. W jej ręce oddajemy bowiem największą wartość jaką posiadamy - dziecko. Ja niespecjalnie wierzyłam w referencje on-line. Wiem, że sfejkowanie takiej rekomendacji nie jest trudne. Podobnie z doświadczeniem czy wiekiem opiekunki. Lepsza będzie młoda adeptka kierunku pedagogiki czy starsza, stateczna pani? Tak naprawdę chyba nie ma reguły. Dla mnie jedno jest pewne - jeśli szukamy niani dla niemowlaka czy nawet rocznego malucha kilka dyplomów i znajomość języków obcych raczej nie ma znaczenia. Oczywiście ideałem byłaby np. położna albo opiekunka żłobkowa, ale nie o to tu chodzi. Czasem osoba bez doświadczenia w pracy pedagoga sprawdzi się doskonale w opiece nad dzieckiem. Dobra opiekunka musi kochać dzieci, być cierpliwa, pogodna i ciepła. Tego nie zapewniają dyplomy.

Zaproś nianię do domu

Jeśli już uda nam się wyłonić kilka kandydatek, warto odbyć z nimi rozmowy w domu i w obecności dziecka. Bardzo ważne jest obserwowanie jak niania zachowuje się w stosunku do malucha, jak się do niego zwraca, czy w ogóle jest nim zainteresowana, jak łatwo nawiązuje z nim pierwszy kontakt. Sprawą oczywistą jest wygląd i ogólne wrażenie jakie wywiera na nas niania. Chyba nie muszę wspominać, że ktoś niechlujny, przesiąknięty zapachem dymu papierosowego czy jakichkolwiek innych używek, odpadłby już na etapie przywitania.

Kluczowe pytania, które trzeba zadać niani

Widziałam gdzieś spis 50 pytań do niani. Wśród nich były nawet takie, które dotyczyły zainteresowań. Sama miałam podobną listę i teraz myślę, że tak naprawdę wystarczy kilka pytań i obserwacja zachowania niani, żeby wyłapać czy opiekunka będzie odpowiednia dla naszego dziecka. Przede wszystkim nianię pytałam o jej kontakty z dziećmi, czy miała do czynienia z dziećmi w ogóle i w jakim wieku (nasza niania wychowała 3 córki i 4 wnucząt, ale nie miała doświadczenia jako opiekunka), jak zareagowałaby w razie wypadku lekkiego i ciężkiego, co zrobiłaby gdyby dziecko się zakrztusiło. Jaki jest stosunek niani do żywienia (przy tym temacie nie tyle interesowały mnie faktycznie poglądy, co fakt jak opiekunka będzie stosowała się do naszych zaleceń czyli np. nie podawania dziecku słodyczy). Pytałam o to jak planuje spędzać czas z dzieckiem (zależało mi na dużej aktywności na dworze i normalnych wspólnych zabawach), jak będzie egzekwowała od dziecka pewne zachowania.

Obserwuj dziecko

Podczas rozmowy zrozumiałam, że zadawanie gradu pytań niespecjalnie pomoże mi w zweryfikowaniu niani jako osoby. Nasza opiekunka ujęła mnie szczerością, tym, że usiadła na podłodze na poziomie dziecka, by złapać z nim kontakt, a nie sztywno na krześle. Interesowała się Igorem, zwracała się bezpośrednio do niego i sama zadawała sporo pytań. Już na pierwszym spotkaniu Igor bawił się z nią jak z ciocią i tak też zostało. Ciocia przychodziła do mojego syna odkąd mały skończył roczek i muszę przyznać, że nie mogłabym znaleźć lepszej opiekunki dla Małego Misia. Nie dość, że maluch bardzo lubił nianię, to spędzał z nią dużo czasu na dworze (nawet gdy pogoda wcale nie była idealna), ganiał się, przytulał i bawił. Czasem były między nimi małe starcia, ale bardzo się cieszę, że niania nie pozwalała małemu na wszystko, tylko wyznaczała jasne granice.

Słuchaj intuicji

Przyznam szczerze, że po pierwszym spotkaniu intuicja już podpowiadała mi, że ta współpraca się uda. Czułam, że to odpowiednia osoba dla mojego dziecka -energiczna, ciepła, ale przy tym rozsądna i wyznaczająca granice. Wcześniej spotkałam się m.in z panią, która ogłaszała się w znanym portalu. To była wykwalifikowana opiekunka, ale zwyczajnie coś nie "kliknęło". Pani była w porządku, ale Igor jej nie polubił, nie wiedziała jak do niego zagadać, mały wcale nie miał ochoty do niej przyjść. W końcu między tą dwójką musi coś zaiskrzyć - warto tego szukać, nawet jeśli miałoby to trwać długo.

Jeśli macie jakiekolwiek pytania czy wątpliwości - o co warto pytać nianię, piszcie :)

ikea stuva pokój dziecka
Marzy mi się pokój dla Igora, który będzie doskonałą przestrzenią do zabawy i rozwoju kreatywności. Pokój, w którym maluch będzie odpoczywał, relaksował się i marzył. Planuję go od A do Z samodzielnie, więc muszę zadbać o wszystkie detale. Jak się do tego zabrałam?
Lada moment zaczniemy urządzać nasze, nowe, wymarzone mieszkanie. Czekaliśmy na nie długo i teraz przychodzi bardzo ważny moment - aranżowania wnętrz i tworzenia przestrzeni skrojonej na miarę potrzeb wszystkich domowników. Dzisiaj na tapetę wezmę pokój Igora, bo będzie to pomieszczenie w całości zaplanowane samodzielnie. W końcu kto, jak nie my- rodzice zna dziecko najlepiej? A taki 1,5 roczny maluch ma już swoje preferencje i wie co mu się podoba, jak najbardziej lubi spędzać czas, co go wycisza itd. W planowaniu przestrzeni dla małego dziecka trzeba kierować się nie tylko gustem dziecka i własnym, ale też rozsądkiem. Ma być to przecież funkcjonalna i wygodna przestrzeń do mieszkania.
Ostatnio miałam okazję wziąć udział w warsztatach z urządzania pokoju dziecka i nastolatka, organizowanych przez Ikea. Nie trafiłam tam przypadkowo - od dawna wiem, że większość mebli kupimy właśnie tam. Odpowiadają mi ich funkcjonalne i pomysłowe rozwiązania i prosty design. To co jest dla mnie równie istotne, to bezpieczeństwo, o które Ikea dba chyba najbardziej.
Jak zabrać się do planowania pokoju małego dziecka?
Przede wszystkim pamiętajmy o potrzebach malucha. Dziecko, które chodzi inaczej spędza czas w pokoju niż raczkujący bobas. Taki maluch powinien już mieć możliwość spędzania czasu przy stoliczku, gdzie będzie rysował i jadł. W zasięgu rąk powinien mieć również półki czy nawet wieszaki na ubrania, bo korzystając z nich szybciej stanie się samodzielny. Kolejna sprawa, to dostosowanie przestrzeni i ich najważniejszych elementów tak, by były uniwersalne i możliwe do wykorzystania w różnych aranżacjach (np. system Stuva do przechowywania z Ikea sprawdzi się u malucha i u nastolatka). W pokoju powinny się również znaleźć 3 wyraźne strefy: wypoczynkowa (z łóżkiem i nastrojową lampką, gdzie dziecko się wyciszy i będzie spało), strefa zabawy z miejscem do kreatywnych zajęć i ulubionymi zabawkami oraz strefa przechowywania. Plan pokoju polecam opracować w aplikacji Make Room - w szybki sposób można tam ustawić meble i sprawdzić czy wszystko co planujemy zmieści się w pokoju.


Kiedy już zastanowimy się jak podzielimy przestrzeń w pokoju na odpowiednie strefy, zaplanujmy oświetlenie. W pokoju powinny być przynajmniej 3 punkty świetlne: jedno, główne źródło światło, które oświetli cały pokój, światła punktowe np. do czytania przy biurku lub lampka do czytania przy łóżku i światło nastrojowe, czyli delikatna lampa dająca jedynie delikatną poświatę z światła, która pomoże dziecku wyciszyć się wieczorem lub opanować nocne lęki (u nas będzie to projektor żółw).


Kolory we wnętrzu dla dziecka
Bardzo ważną kwestią jest kolorystyka w pokoju dziecka. Należy pamiętać, że kolory ciepłe takie jak np. żółty, pomarańcz czy czerwony mocno pobudzają, podnoszą ciśnienie, dlatego lepiej wykorzystywać je wyłącznie w dodatkach, tak by nie utrudnić dziecku wyciszenia się. Kolory stonowane i chłodne takie jak jasna zieleń czy niebieski uspokajają, ale też nie należy z tym przesadzać (szczególnie z niebieskim, by nie wywołać zbyt wielkiej melancholii). Dobrą bazą dla kolorowych dodatków są odcienie szarości, jasnego beżu czy bieli i właśnie na taką bazę zdecyduję się w pokoju Igora. Kolory dobrze jest też łączyć w palety, bo wtedy łatwo można zobaczyć jak one ze sobą współgrają. Przykładowo różne palety kolorystyczne na poduszkach:


Chciałabym żeby pokój Igora był przede wszystkim jasnym wnętrzem. Ma być w nim dużo światła. Dlatego ściany i meble będą zapewne w stonowanych barwach takich jak np.: szarości i mięta, co posłuży jako baza dla kolorowych dodatków, które będziemy zmieniać wraz z nastrojem i etapem rozwoju malucha.

Jasna baza we wnętrzu jest dobrą bazą dla kolorowych dodatków

Porządek w pokoju

Duży nacisk kładę na rozsądne przechowywanie i utrzymywanie porządku w pokoju dziecka. Nie oznacza to oczywiście, że jestem naiwna i wierzę w idealny ład w królestwie malucha. Wręcz przeciwnie - nie wierzę w misie ustawione pod linijkę. Pluszaki i inne zabawki niech mają swoje miejsce w pojemnikach i towarzyszą dziecku podczas zabawy gdziekolwiek ono ma na to ochotę. Ale po zabawie, niech szybko wracają do pojemników. Dlatego kosze muszą znaleźć się na wysokości rąk malucha - tak żeby mógł sam szybko i wygodnie chować rzeczy.

System Stuva z Ikea w pokoju starszego dziecka
Podobnie z farbami, kredkami i innymi akcesoriami do zabaw kreatywnych. Dziecko może malować czy rysować na podłodze na ogromnym kartonie albo rysować kredą na specjalnie przeznaczonej do tego ścianie. Ma mieć łatwy dostęp do narzędzi do pracy i tym samym możliwość, by szybko ogarnąć bałagan po zabawie.  



Wygoda, kryjówki i własny kącik

Dzieci uwielbiają kryjówki i miękkie zakątki, w których spędzają czas i się relaksują (kto z nas nie budował bazy z poduszek i koca?). Dlatego chcę, by Igor w pokoju miał tipi, wyłożone miękkimi poduchami i łóżko z wyraźnie zaznaczoną strefą wypoczynku np. daszkiem typu liść z Ikea.




Dekoracje

Możemy uwielbiać monochromatyczny i delikatny styl skandynawski, ale dziecko prędzej czy później i tak ozdobi pokój własnymi pracami plastycznymi i plakatami. Tego wcale się nie boję, zamierzam wręcz przeznaczyć i wyróżnić miejsce na ścianie w pokoju Igora na jego prace plastyczne. Jedną ścianę oddam całkowicie w jego ręce- niech tworzy na niej swoje artystyczne dzieła. Na wolnych ścianach zawisną nasze, wspólne, rodzinne zdjęcia i delikatne plakaty ze zwierzętami i grafikami. Kolory bazowe to szarość, biel i mięta.



Strefa zabawy

Strefę zabawy wyraźnie zaznaczy ściana pomalowaną farbą tablicową. To ma być wolna stefa zabawy - tam stanie stoliczek z akcesoriami do rysowania i malowania oraz drewniana kuchnia do odgrywania roli Masterchefa.


kuchenka Ikea źródło


Oprócz tego w salonie swoje miejsce będzie miała skrzynia na zabawki na kółkach, tak żeby maluch bawiąc się nie zagracił całego mieszkania. Będzie miał kącik do zabawy w salonie, ale ma to być mobilne centrum zabaw, które w każdej chwili łatwo będzie spakować i przenieść w inne miejsce.

Inspiracje warto zbierać w jednym miejscu np. na Pintereście. Moją tablicę znajdziecie tutaj: https://www.pinterest.com/aadamczewska/pok%C3%B3j-malucha/ 

Mam nadzieję, że post choć trochę pomoże Wam w planowaniu pokoju malucha. Postaram się w kolejnych postach pokazać więcej inspiracji i praktycznych rozwiązań.

Źródło zdjęć: Ikea, Pinterest
Kiedy prowadzisz bloga mimowolnie stajesz się twórcą treści w mediach społecznościowych. Zakładasz fanpage, próbujesz wchodzić w interakcję ze swoją społecznością, ale nie zawsze idzie gładko. Czasem wieje nudą, ludzie milczą jak zaklęci, a zasięg dawno padł śmiercią naturalną. Jeśli ten problem dotyczy Ciebie, to koniecznie zajrzyj do 5 poniższych linków.
Jak prowadzić fanpage na facebooku - garść praktycznych porad i spis dobrych praktyk prosto od Jest Rudo. Zajrzyjcie koniecznie, bo jak prowadzić fanpage radzi blogerka, której to wychodzi i to bardzo dobrze.
Jak zaprzyjaźnić się z Facebookiem? - Blog Ojciec zdradza swoje sposoby na prowadzenie fanpejdża skierowanego do rodziców. Coś w tych radach musi być, bo FB śmiga mu jak u mało kogo, fanów jest już ponad 15k, a co więcej oni żyją, odzywają się i dają znać o sobie.
Jak ożywić fan-page i zyskać więcej fanów na Facebook’u - Urszula Phelep, znana ze swoich porad marketingowych i biznesowych doradza jak rozkręcić fejsika i podpowiada m.in że czasem warto skorzystać z reklam.
20 tysięcy lajków. 10 obserwacji - Krótkie case study Michałą Góreckiego o jednym poście na fb, który zdobył 20 tysięcy lajków. Tak się zdobywa fejm :)
Nic na Facebooku nie dzieje się "samo" - Przydatny wpis Pawła Opydo o bezpieczeństwie na Facebooku i ochronie fanpejdża przed wirusami.
i w bonusie coś o Insta:
Budowanie marki na Instagramie - duży i obszerny tekst o budowaniu zasięgowego profilu na Insta. Rady są skierowane głównie do marek, ale dla bloga też można coś wyciągnąć.
A jak tam Wasze fejsbunie? Śmigają pięknie czy potrzeba im małego kopa ? :) 
Piękna, przyszła mama z synem, ciepłe i soczyste kolory lata, dopracowane detale, bijąca ze zdjęć miłość i radość. Tak powinna wyglądać sesja rodzinna i ciążowa w 1. Zobaczcie realizację wyjątkowej sesji w wykonaniu Joli, która otwiera nowy cykl na blogu - najpiękniejsze polskie sesje rodzinne.
Na blogu często pokazuję inspiracje na sesje rodzinne i ciążowe. Najczęściej pięknych zdjęć szukam na amerykańskich portalach, ale uznałam, że najwyższy czas zacząć pokazywać realizacje cudnych sesji naszych rodzimych twórców. Coraz częściej wpadam bowiem na zdjęcia, które są pomysłowe, delikatne, eleganckie i realizowane w świetnym guście. Daleko im już do obciachowych sesji studyjnych z brzuchem ciążowym związanym kolorową płachtą albo z brzuchem piwnym taty w roli głównej. Nasi fotografowie robią świetną robotę i postanowiłam pokazać Wam jej efekty.
Nowy cykl otwiera sesja, która mnie zauroczyła. Jest w niej wszystko co uwielbiam - ciepłe i miękkie światło, dopracowane kadry, piękna mama i miłość do dziecka. Po prostu perełka :) Zobaczcie sami i inspirujcie się:
Więcej tych cudnych zdjęć i innych sesji w wykonaniu Joli możecie zobaczyć tutaj: http://www.jolantabt.pl/ 
Jak podoba Wam się sesja i nowy cykl?
Jeśli fotografujesz, robisz piękna zdjęcia rodzinne - napisz do mnie: inspiracjemamy@gmail.com. Twoja sesja może ukazać się na blogu w cyklu Najpiękniejsze polskie sesje rodzinne.
 
Skłamałabym mówiąc, że nie cierpię zakupów.  Przyznam nawet, że szczególnie lubię kupować sukienki i mam ich całe mnóstwo. Mimo stosów ciuchów jest jak zwykle. Czyli zbliża się wesele, a ja nie mam się w co ubrać. Zatem właśnie rozpoczęłam poszukiwania sukienki idealnej. Ma być ołówkowa i kobieca, a okazuje się, że wybór jest ogromny. Zobaczcie moje typy.
Obecnie w sklepach i na imprezach królują kloszowane sukienki, ale ja tym razem stawiam na klasykę. Ma być kobieco i elegancko. Swoich typów oczywiście szukam w sieci, bo niestety nie mam zbyt wiele czasu na poszukiwania.
Moje typy:
Sukienki Zalando: 1, 2, 3
Każda z powyższych sukienek mi się podoba - czerwona to klasyka gatunku, ale obawiam się braku ramiączek. Brzoskiwniowa jest lekka i dość zwiewna, ale czy nie za jasna na wesele? Ostatnio podoba mi się bardzo, tym bardziej, że ma dość ciekawe rozcięcie, ale czy będę w niej dobrze wyglądała?

Sukienki Zalando: 4,5,6


Sukienka nr 4 jest piękna, ale niestety odpada, bo jest za jasna i boję się, że nie będę w niej dobrze wyglądała. Do 5-tki ten sam zarzut, ale obie podobają mi się bardzo. I ostatnia - mała czarna - byłaby idealna, ale nie ma ramiączek. Czyli jak zawsze to samo - każda mi się podoba i do każdej jest małe ale. Na plus przemawia fakt, że są wyprzedaże, grzechem byłoby z nich nie skorzystać :)

Zrobię jeszcze research wśród sukienek kloszowanych, może jednak coś wpadnie mi w oko. A jak znam życie, to będę decydowała się tak długo, że założę sukienkę, którą miałam na ostatnim weselu:

To jak? Którą sukienkę wybrać?



Podobno milczenie jest złotem, choć w blogosferze ta zasada raczej nie ma miejsca. W skrócie: tworzysz, blogujesz - istniejesz. Przestajesz tworzyć, milczysz - znikasz.

Z mojej strony było ostatnio sporo milczenia na blogu, a stało się to z kilku powodów.
Pierwszym z nich jest lekkie zduszenie tematyką parentingową. Na własne życzenie uwiązałam sobie pętlę na szyi w postaci tematów dzieciowych.  O ile jeszcze rok temu mogłabym codziennie tworzyć o tym dziesiątki tekstów, tak teraz jest inaczej. Za dużo się dzieje, zbyt wiele rzeczy mnie pasjonuje i zajmuje. Czuję się trochę jak bohater filmu "Idol", którego gra przegenialny Al Pacino. Tytułowy Idol jest gwiazdą muzyki pop i w którymś momencie życia ma dość śpiewania tej samej piosenki "Baby Doll". Każdy, kolejny raz kiedy ma wyjść na scenę i zaśpiewać swój największy hit popada w dół taki jak stąd do Meksyku. Czuję to samo co on.
 
I wiecie co? Jak na moim wallu wywala się codziennie kilkanaście tematów - o prawdziwych matkach, o niedoskonałych matkach, o macierzyństwie bez lukru, z lukrem albo wisienką to nie chce mi się dokładać do tego stosu swojej cegiełki.
 
Z drugiej strony zaczynam autentycznie bać się internetu. To, co ostatnio działo się w sieci (mam na myśli hejty po samobójstwie nastolatka i śmierci blogerki) spowodowało, że jeszcze intensywniej myślę nad sensem blogogwania, a tym bardziej sensem upubliczniania wizerunku dziecka. Wiem, że to temat rzeka i nic nie jest tu czarne i białe, ale czuję się dziwnie jak widzę filmiki małej dziewczynki z kąpieli, zdjęcia innej małej dziewczynki w pampersie, post blogerki o tym, że udało się odpieluchować jej córkę. Po prostu jest mi z tym dziwnie, bo jestem jakby nie patrzeć częścią tego skrawka blogosfery. A wszystkie dzieci kiedyś dorosną. Moje dziecko również. Tak jak i wszystkie dzieci blogosfery.
 
Z drugiej strony sieć to ogromny potencjał, możliwości i ludzie, których wciąż warto poznawać, warto czytać. Nie zaczęłabym uczyć się fotografii, gdyby nie mój blog. Nie zrobiłabym pięknej sesji rodzinnej, gdyby nie blog. Jednak dochodzę do takiego etapu w blogowaniu, że muszę coś zmienić, odejść od głównej tematyki, inaczej blog zwyczajnie zdechnie, a ja się zaduszę przez tematykę parentingową.
 

Cisza w eterze

by on 14:10:00
Podobno milczenie jest złotem, choć w blogosferze ta zasada raczej nie ma miejsca. W skrócie: tworzysz, blogujesz - istniejesz. Przestaj...