Czasem mam wrażenie, że moje ciśnienie sięga zenitu. Że zaraz wybuchnę albo wyląduję na oddziale zamkniętym. Codziennie moja cierpliwość wystawiana jest na milion mniejszych i większych prób. Codziennie wzruszenie przeplata się z radością, i strachem. Zdarzało mi się już płakać ze zmęczenia i z radości. Od 1,5 roku jestem mamą, jestem z tego cholernie dumna i nie oddałabym żadnego dnia z tych 18 miesięcy.
Przez blisko rok nie miałam okazji dobrze się wyspać
Mówili, że będzie ciężko, że będą nieprzespane noce. Mówili, że to koniec spontaniczności, nocnych wyjść i imprez. Wiele z tych przepowiedni się sprawdziło. Mam wrażenie, że przez blisko rok nie miałam okazji dobrze się wyspać. Noce były przerywane najpierw karmieniami, przewijaniem, noszeniem, uspokajaniem. Później kojeniem bólu ząbkowania czy lęków. To był czas trudny do przetrwania fizycznie i psychicznie. Jednocześnie nic w życiu nie uszczęśliwiło i nie uwrażliwiło mnie jak macierzyństwo. Inaczej patrzę na świat i na ludzi i są to pozytywne zmiany. Jestem bardziej empatyczne i wiele moich poglądów zmieniło swój kierunek.
Nigdy nie przeżyłam tylu wzruszeń
Nie czułam tylu lęków i nie czułam się tak szczęśliwa i spełniona. To było najbardziej wyjątkowe 1,5 roku w moim życiu. Moje priorytety mają nowy kierunek, a w moim życiu pojawiły się nowe cele i wyzwania (również zawodowe). Otworzyłam firmę, uczę się fotografii i czekam na więcej. Nigdy nie sądziłam, że macierzyństwa zmieni aż tyle i tylko tyle :)
Kiedy 1,5 roku temu wracaliśmy z mężem do domu z małym zawiniątkiem nie wiedzieliśmy jak będzie wyglądała nasza nowa rzeczywistość. Byliśmy nieporadni jak dzieci we mgle. Uczyliśmy się wielu rzeczy, poznawaliśmy nasze dziecko i jednocześnie siebie trochę od nowa. To była wielka lekcja życia, ale wyszliśmy z niej obronną ręką. W ciągu 18 miesięcy nasz syn uczył się podnosić główkę, turlać po podłodze, czołgać, siadać, później zaczął wstawać, chodzić i wreszcie zaczął biegać. Każdy ten etap był dla nas wielkim wydarzeniem, co najmniej jak obserwowanie wielkiego wybuchu, z którego powstaje nowy świat. Ze wszystkich etapów pamiętam doskonale te momenty, gdy maluch zaczął wyrażać uczucia - przytulał się, wołał -mama, albo dawał czułe buziaki. Teraz nie ma dla mnie nic piękniejszego, gdy się bawimy, a on tak po prostu podchodzi i zarzuca mi rączki na szyję i przytula się do mojego policzka. Pękam z dumy, gdy go o coś pytam i widzę, że już tak dużo rozumie.
Nikt, kto nie jest rodzicem nie zrozumie jak bardzo mocno można bać się o drugą osobę. Kiedy pierwszy raz zostawiłam go pod opieką babci bałam się, że będzie tęsknił, Kiedy pierwszy raz został z nianią bałam się, że będzie płakał i pomyśli, że już nie wrócę. Albo kiedy pojechał z dziadkami na wycieczkę - wtedy też się bałam. Kiedy czekałam na wyniki jego badań martwiałam się o jego zdrowie, a gdy czekaliśmy w poczekalni na szczepienie serce pękało mi na samą myśl o jego płaczu.
Hardcore pomieszany z eksplozją miłości
Wzrusza i rozbawia mnie każdego dnia. Szczególnie gdy robi "cześć" do swojego odbicia w lustrze, a później je całuje i zapytany - czy taki wspaniały jest ten dzidziuś w lustrze, że dajesz mi buziaka? - potwierdza z uśmiechem. Albo gdy znosi poduszki i koc pod swój stolik - wiem, że buduje jakąś wielką fortecę i podziwiam ją z daleka. Usuwam się cicho na bok i daję mu przestrzeń do własnych zabaw. Niech wyobraźnia szaleję.
Czy te wszystkie piękne chwile mają swoją cenę? Mają i to wielką. Te miliony radości i wzruszeń okupione są też momentami wściekłości. Muszę panować nad własnymi nerwami, gdy widzę, że po raz setny wyciąga z szuflad garnki i układa z nich artystyczne instalacje. A ja właśnie robiłam porządek. Muszę panować nad sobą, gdy próbuje wymuszać na mnie swoje racje, kraść kubek, uruchamiać kuchenkę gazową albo otwierać piekarnik. Codziennie trenuję swoją cierpliwość, choć mistrzem Zen nie jestem. Musiałam się zmienić, nauczyć dysponować czasem i planować. To wszystko udaje się raz lepiej, raz gorzej. Niezmiennie jednak pozostaję szczęśliwa.
Gdybym miała podsumować to 1,5 roku bycia mamą, powiedziałabym, że to był hardcore pomieszany z eksplozją miłości. Lepiej chyba nie potrafię tego ująć.
A teraz mała retrospekcja zdjęciowa :)
PS: Wielki szacun dla wszystkich mam. Odwalamy świetną robotę i dziś, gdy mój pierworodny kończy 1,5 roku przybijam Wam wszystkim siarczystą pionę :)
Czasem mam wrażenie, że moje ciśnienie sięga zenitu. Że zaraz wybuchnę albo wyląduję na oddziale zamkniętym. Codziennie moja cierpli...