Witajcie po przerwie!

Nie było mnie tu dłuższą chwilę i należą się Wam za to słowo wyjaśnienia. Przerwa w blogowaniu była w 100% zaplanowana i przemyślana. Na początku miała trwać 2-3 miesiące w okresie najgorętszych prac w naszym mieszkaniu, w którym oczywiście zdążyliśmy się już nieźle zadomowić. Wyszło inaczej. Za chwilę wyjaśnię dlaczego.

Na początku pochłonął mnie świat inspiracji mieszkaniowych. Każdy, jeden wieczór poświęcałam na wyszukiwanie inspiracji wnętrzarskich, aranżacji i pomysłów do wykorzystania w naszym, nowym M. Zrobiłam sobie detoks od czytania blogów, a w szczególności tych, rodzicielskich. Miałam wrażenie, że tematyka zatoczyła na nich koło i...czytam ciągle te same teksty, ale napisane innymi słowami. Zdążyłam zmienić już zdanie i wracam do śledzenia ulubionych miejsc w sieci. Blogi to przecież źródło wartościowych treści, a niektórzy twórcy niesamowicie rozwinęli warsztat w trakcie mojej przerwy. W międzyczasie stęskniłam się też za pisaniem blogowych postów :)


sneak peak naszych wnętrz
Co było dalej? Kiedy już zadomowiliśmy się w nowym M, przyszedł czas na kolejne, wielkie zmiany. Jedną z nich było pójście Igora do klubu maluszka, czyli żłobka. Oczywiście to był czas silnych emocji, bo na początku nie wiedziałam jak moje dziecko poradzi sobie w nowym miejscu. Okazało się, że decyzja o pójściu Igorsona "do dzieci", była jedną z najlepszych jaką mogliśmy podjąć. Pomijając pasmo chorób, które dopadło nas pod koniec zimy, widzimy wyłącznie plusy. Przede wszystkim Igor rozwinął niesamowicie zdolności komunikacyjne, obecnie dogadujemy się już z nim jak równy z równym. Młody potrafi opowiedzieć co działo się w ciągu dnia, co chciałby robić, czego się boi, czego chce itd. Rozwinął też umiejętności manualne, jest bardzo samodzielny i przede wszystkim widzę wiele osiągnięć, choćby początki tzw. zabaw "na niby", które zawsze obserwuję z wielkim zafascynowaniem. To niesamowite jak rozwija się ludzka wyobraźnia i fajnie, że mogę się temu przyglądać na co dzień :)



Oczywiście żłobek to też inna, wielka zaleta - zyskanie masy czasu w ciągu dnia. Ja ten czas postanowiłam poświęcić w 100% na rozwój mojej firmy. Pisałam Wam o początkach moich działań na freelansie (klik). Żeby rozwinąć skrzydła, musiałam zacząć od podstaw - stworzyć stronę mojej firmy, wizytówki, pozyskać nowych klientów, tworzyć całą masę ofert. Ta inwestycja się zwróciła. Biznes się kręci i zaczyna się kręcić coraz lepiej, a ja puchnę z dumy, że ogarniam to wszystko sama. Od ponad dwóch lat jestem copy na freelansie (od roku jako firma) i jest mi z tym wspaniale. Mam wiele planów odnośnie rozwoju mojej firmy, ale o nich zdążę jeszcze opowiedzieć. 

codzienność na freelansie :)
Jak wiecie, czas spędzony z rodziną, to dla mnie priorytet. Mogę pisać po nocach, mogę nawet pracować na urlopie, ale muszę mieć chwile dla moich chłopaków, bo one dają mi największą energię i motywację do działania. Dlatego musiałam z czegoś zrezygnować, by nie tracić tych, najcenniejszych momentów, które nigdy się nie powtórzą. Przez blisko rok pracowałam nad osiągnięciem zamierzonych celów, organizacją pracy i otwarciem głowy na nowe pomysły - również związane z blogowaniem. Teraz, gdy wiele kwestii udało mi się poukładać i palce parzą od pisania - wracam! Chciałabym żeby mój blog nie był już wyłącznie zamknięty w tematyce rodzicielstwa. Chcę otworzyć się na nowe tematy bliskie lifestylowi rodzinnemu, ale również kobiecemu. Mam nadzieję, że z chęcią poczytacie o wnętrzach, kobiecych sprawach, kuchni czy podróżach i wycieczkach do miejsc przyjaznym rodzinom. Oczywiście nie zabraknie w tym wszystkim nas i codziennych przygód z Igorsonem. 



Mam wielką prośbę, byście napisały (a może też napisali?) o czym chcecie poczytać, jakich treści Wam tu brakowało wcześniej, a może które z nich warto poruszać częściej. Chciałabym żeby to miejsce żyło i było odpowiedzią na Wasze potrzeby :)

Dziękuję również, że przez ten cały czas wiele z Was wciąż odwiedzało bloga. Miło mi Was witać ponownie :)

piątka!