Na macierzyńskim miałam wielką rozkminę pod tytułem - praca. Męczyła mnie myśl o powrocie na etat i właściwie non stop wierciłam sobie dziurę w brzuchu marzeniem o pracy na swoim. W końcu firma ruszyła - moja własna działalność gospodarcza. Moje drugie dziecko. Chcecie wiedzieć jak jest?
Jak pracuje się na swoim nie wychodząc codziennie rano do biura i mając małe dziecko? Niełatwo. Kiedyś coś takiego nie przyszłoby mi nawet do głowy, a obecnie dokładnie tak pracuję. Oczywiście nie jest to praca w kamieniołomach, nie przerzucam codziennie ton węgla, więc jakkolwiek by nie było, nie jest to rodzaj ciężkich robót. Kilka utrudnień jednak jest.
Pierwsze to organizacja - od początku do końca wszystko organizować trzeba samodzielnie. To znaczy, samemu ogarniasz formalności, począwszy od zarejestrowania firmy, po ogarnianie zleceń, zdobywanie klientów, podpisywanie umów i rozliczenia pracy z nimi. Oczywiście pewne sprawy, jak np. księgowość, lepiej jest zlecić na zewnątrz. Nad wszystkim czuwasz jednak Ty - bo to Twój biznes i twoje dziecko, a jak wiadomo dzieci nie zostawia się samych sobie.
Druga kwestia, równie ważna, to organizacja pracy, planowanie projektów i nadzór na realizacją, czyli praca typowego project managera, to również moja działka. Nie byłoby z tym najmniejszego problemu, gdyby nie fakt, że do ogarnięcia jest jeszcze Igor. Na szczęście nie wpadłam w pułapkę pracy z dzieckiem, bo uważam, że w takim duecie nic nie da się zrobić porządnie - tzn. praca nie będzie wykonana na 100%, a dziecko wcale nie będzie dobrze zaopiekowane. Co najwyżej zdemoluje dom, co zwykle robi, gdy muszę np. odpisać na maila. Nie wiem zatem co zostałoby z mieszkania, gdybym musiała zajmować się Igorem i ogarniać tematy firmowe. Zatem mam w tygodniu wyznaczone dni, kiedy do pomocy przychodzi niania, wtedy ja ogarniam najważniejsze kwestie. Inne, o ile się da, robię na bieżąco w tygodniu np. w trakcie drzemek syna albo wieczorem.
Dzięki temu projekty mam dopięte, choć często pod dużą presją czasu, a jednocześnie mam też sporo czasu dla dziecka. Brzmi idealnie? Prawie :)
Wady też są. Kiedy działalność ruszy nie ma zmiłuj - hajs musi się zgadzać. Zatem należy pilnować płatności i zleceń. Bez tego łatwo o utratę płynności, a takie ryzyko to oczywiście mega wielki stres. Obowiązków jest całe mnóstwo i trzeba naprawdę dobrze organizować pracę i pilnować wszystkich etapów projektu, by niczego nie pominąć. W końcu we własnej firmie nikt nie przypomina o tym co zrobić - jesteś swoim szefem. Czasem na ogarnianie formalnej strony działalności brakuje już czasu i tym samym moja strona firmowa i wizytówki nadal się robią. Ale zrobią się i wtedy się nimi pochwalę.
Co pomaga mi w prowadzeniu firmy? Nastawienie na cel. Nie myślę już "od projektu do projektu", ale patrzę z szerszej perspektywy. Zastanawiam się jak mogę zdobyć nowe kwalifikacje, szukam nowych dróg dotarcia do klientów. W głowie kłębią się pomysły i co ciekawe nie myślę już o nich jak o luźnych ideach, ale celach do zrealizowania w przyszłości.
Wielu osobom wydaje się też, że jeśli nie ma codziennej pracy w trybie 8h wśród ludzi, to człowiek obrasta kurzem, całymi dniami przesiaduje w dresie i dziczeje. Nie wiem jak jest u innych, ale ja mam mnóstwo wygodnych sukienek i tunik, które noszę w domu. Od czasu do czasu wbijam się w ołówkową spódnicę i szpilki, kiedy mam spotkanie albo po prostu kiedy idę na randkę z mężem. Ostatnio byłam też w kilkudniowej delegacji, ludzie tam byli i nie orzekli, że zdziczałam. Zatem stwierdzam, że biurowy, etatowy kierat nie jest mi potrzebny żeby wyglądać i żyć normalnie.
Na koniec dodam, że to nie blog jest moim źródłem utrzymania, choć z pewnością może być traktowany jako dodatkowe źródło dochodu, zatem swoje PKD również otrzymał. Może kiedyś? :)
Macie jakieś pytania do tematu? A może już pracujecie na swoim?