wychowanie 3-latka


Jak to jest rozmawiać z 3-latkiem, wie tylko ten, kto jest regularnym praktykiem. Niuanse, absurdy i śmiesznostki przeplatają się z dramatami nieodpowiedniego dżemu na kanapkach albo pokrojonego w plastry banana, który miał być podany w całości. Te urocze drobiazgi staram się ostatni spisywać, bo aż żal, by przepadły na wieki w czeluściach pamięci. Pośmiejmy się więc razem.

Dzień Kobiet. Przychodzę po mojego 3-latka do przedszkola. Przekraczam dumnie próg sali i już mój mały mężczyzna biegnie do mnie z wyciągniętymi rękami. Zawsze wtedy czuję się jakbym wygrała bon na loterii:
- Mamuuuusia!

Rzuca mi się w ramiona i już mamy wychodzić do szatni, ale podchodzi ciocia i podaje 
młodemu kubeczek, by wybrał z niego kwiatek. W kubku znajdowały się urocze twory wykonane ze słomek papieru i gumek recepturek. Faktycznie przypominały coś na kształt kwiatka. Maluch wybrał różowy egzemplarz i wręczył mi mówiąc:
- To dla Ciebie Mamusiu! Piękny? 

Na co nie mogłam odpowiedzieć inaczej niż z zachwytem. Igorson się ubrał, żegnamy się z ciociami i dziećmi. Wychodzimy. Idziemy po schodkach, a ja zachwycam się nadal nad tym wspaniałym giftem, aż nagle młody mówi:
- Wiem, że piękny. Ciocia Ci zrobiła.

Także ten... Dzięki!


Czasem przeglądamy z Igorem katalogi Lego i zazwyczaj jego marzeniem są zestawy od 6 lat. Łatwo licząc musiałby, więc czekać na nie jeszcze jakieś 3 lata, co zawsze staram się mu łagodnie tłumaczyć. Któregoś razu budował coś z Lego Duplo. Była to dość duża i imponująca, wielopoziomowa budowla. Kiedy skończył, popatrzył na mnie i powiedział:
 - Zobacz, jak zbudowałem!
- Wspaniale synku! Widzę, że naprawdę się postarałeś
- to było bardzo trudne...
- faktycznie. Zrobiłeś nawet dach i komin. Brawo!
- bo to budowla od sześciu lat, a ja już umiem!

Załapałam o co chodziło. Brawo Ty.

Młody nadal na chorobowym. Siedzę zamknięta w swojej pieczarze, żeby jakkolwiek pracować w domu i wtem słyszę argument ostateczny. Tata do Igorsona:
- bo nie dostaniesz kabanosa!

Podziałało.



Młody układa z klocków więzienie na kółkach. Przez przypadek budowla spada ze stolika na dywan. Igorson wpada w czarną rozpacz, więc mówię - Synu, nic się nie martw, zaraz zrobimy remont twojego więzienia i będzie jak nowe! Igor się zapalił i podnosi klocki, ale jeden wpadł daleko pod kanapę. Pyta mnie: 
- podniesiesz mi?
- absolutnie nie, nie cierpię włażenia pod kanapę! 😨
- ale ja też nie cierpię! Tam są brudy i robale (to nieprawda 😂😱)
- no to co robimy?
- zawołamy tatę!
- ale tata śpi....
- ....wiem! Wyciągnę klocek nogą!

I tak zrobił. Zaradność level 3-latek.


Gotuję coś w kuchni, a maluch bawi się u siebie. W którymś momencie coś powiedział, ale nie dosłyszałam, więc wchodzę i pytam:
- Misiu, co mówiłeś?
- To nie było do Ciebie
- A do kogo?
- Do piratów. Ale nic się nie martw, już ich zamknąłem i siedzą w lochu

Uff!


Igor dał mi lizaka, którego dostał od dziadków. Taki jakiś dziwny lizak w opakowaniu angry birds, ale dla niego był bardzo cenny. Wcześniej się nim strasznie zachwycał, więc uznałam, że za taki gest należy mu się przytulenie. W końcu dał mi coś bardzo wartościowego dla siebie. Podzielił się.

Wzruszyłam się nawet, a on dziwnie się na mnie spojrzał i wtedy się okazało:
 - JUŻ ROZPAKOWAŁAŚ? TO DAJ



Mój 3-latek wie o kobietach więcej niż niejeden dorosły facet. Siedzimy sobie na kanapie. Godzina 20 i już lekko padam na twarz, bo tata w delegacji od początku tygodnia. I nagle Igorson wpada na genialny pomysł idealnej zabawy na piątkowy wieczór, po tym jak już ogarnęłam odkurzanie żeby było mniej roboty na sobotę.
- Pobawmy się tym! - Pokazuje na ciastolinę. W moich wyobrażeniach to cholerstwo włazi w dywan i wala się po całej podłodze i kiedy już mam odpowiedzieć...😩
- Pobawisz się, bo jesteś taka super dziewczyna! 
💕💕💕

Dobrze to rozegrał skubany. Takie przemyślenie mnie naszło przy wydłubywaniu ciastoliny z dywanu.


Igorson zachorował, więc został ze mną w domu. Wymienialiśmy się opieką z tatą, ale pracy miałam bardzo dużo i czasem musiałam przy młodym odpisać na maila albo coś wysłać. Czytam właśnie jedną wiadomość, a maluch idzie do swojego pokoju. Mówię do niego:
- Poczekaj, zaraz do Ciebie przyjdę i będziemy się razem bawić
- Pracuj sobie mamusiu. Załatwię tylko sprawę ze złodziejami i wracam.


Wzrusz i podziw jednocześnie. Mój bohater.


wychowanie 3-latka



Dzięki za uwagę. Daj znać czy mam spisywać dialogi dalej :)

Po blisko dwóch latach od startu mojego biznesu, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wykorzystuję pełnię swoich możliwości. Wcześniej coś ciągle mnie blokowało. Teraz już wiem, że była to moja głowa. Negatywne myślenie powodowało paraliż i odkładanie trudnych decyzji "na później". Teraz po prostu wolę działać.

Zawsze byłam pewna, że robienie czegokolwiek na "wariata" do niczego dobrego nie prowadzi. Wolałam dobrze się przygotować, sporządzić solidny plan i zwyczajnie się zabezpieczyć. To niby brzmi logicznie, gdyby nie tysiąc myśli, które kołatały się w mojej głowie. Począwszy od zwykłego:
Nie jestem zbyt dobra
Mam za mało doświadczenia  
Muszę się douczyć/dowiedzieć/przetestować

 Po pewnie dobrze Ci znane:
Jestem dobra, więc mnie znajdą
Nie ma sensu się wychylać 

Sens powyższego myślenia zweryfikował mój biznes. Jestem typem, który woli dłubać i rzeźbić coś w ciszy i samotności, by pokazać światu dzieło, które jest idealne. Problem polega na tym, że dzieło nigdy idealnym nie będzie, a przynajmniej na pewno nie w moim przekonaniu. Mogłabym, więc zamknąć się z laptopem przy biurku, napisać kolejne dziesiątki tysięcy znaków i uznać, że to nadal za mało. Piętrzące się publikacje, które składały się na moje portfolio też nie były wystarczające. Wreszcie klienci, którzy dawali mi pozytywne referencje, to było też nic, bo przecież inni robią więcej i lepiej. Zatem wolałam poczekać z pokazaniem się światu i liczyłam, że ktoś zrobi coś za mnie. A to, jak wiadomo - zwykle nigdy nie nadchodzi. 

Marnowałam czas

W międzyczasie miałam poczucie, że świat rzuca mi ciągle kłody pod nogi. Albo nie miałam kiedy pracować, bo w domu byłam non stop z chorym dzieckiem, które potrzebowało mojej uwagi. Albo gdy już udało mi się coś zrobić, to klient spóźniał się z opłaceniem faktury. Na koncie cały czas widziałam pustki, a jedynie rosła sterta rachunków do zapłacenia, z którymi dla odmiany - ja nie mogłam zwlekać. 

Kryzys

W pewnym momencie dopadł mnie kryzys. Podczas gdy znajomi awansowali, ja walczyłam ze sobą, brakiem czasu i nieopłaconymi fakturami od klientów. Zżerała mnie własna ambicja. Miałam poczucie, że zmarnowałam swój czas i powinnam raczej rzucić to wszystko w cholerę. W końcu zrozumiałam, że dłużej nie mogę czekać i wtedy nastąpił przełom. Uznałam, że muszę postawić wszystko na jedną kartę i po prostu zacząć działać. Zacisnęłam zęby, zaczęłam wychodzić z ofertą, uzupełniłam portfolio i skorzystałam z poleceń od stałych klientów. W tym czasie zakończyła się też jedna z moich stałych współprac, ale jednocześnie posypały się zapytania o kolejne.To był przełom. 

Nagle w kalendarzu zaczęło brakować mi wolnych terminów, a zlecenia zaczęłam planować z tak dużym wyprzedzeniem, że nie tylko mogłam czekać na płatności od klientów, ale pozwolić sobie na zgromadzenie rezerwy finansowej. W mojej głowie zaczęły pojawiać się pomysły i plan na działanie, na promocję i zmianę strategii prowadzenia mojego biznesu. Zrezygnowałam z usług, które i tak nie znajdowały zainteresowania, zmieniłam ofertę i cennik na wyższy, który o dziwo nie odstraszył klientów. Zaczęłam to wszystko wcielać w życie - krok po kroku. Może nie na wariata, ale bez zbędnego czekania, dłubania i zamartwiania się. Po prostu zrozumiałam, że zamiast załamywania rąk, lepsze jest działanie i zwykła wiara we własne możliwości. A kryzysy mniejsze i większe mogą pojawić się wszędzie - zarówno w prowadzeniu biznesu, jak i na etacie.

Dziś mogę, więc otworzyć szampana, nawet nie z tego powodu, że udało mi się wyjść z kryzysowej sytuacji. Wygrałam ze swoimi słabościami, więc pokonałam największego demona. Może moja historia trafi do Ciebie, w najgorszym momencie prowadzenia własnego biznesu lub ważnego projektu. Sprawdź na ile sytuację sprowokowałaś sama i ile możesz jeszcze włożyć w budowanie swoich marzeń. Jeśli uznasz, że jeszcze warto walczyć - zrób to! Nie czekaj.



Już nie marudzę. Działam!

by on 11:14:00
Po blisko dwóch latach od startu mojego biznesu , mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wykorzystuję pełnię swoich możliwości. Wcześn...
hamak na taras

Odkąd zobaczyłam aranżacje balkonów i ogrodów z hamakami, zamarzyłam, by stworzyć taki przytulny kącik na naszym tarasie. Ma to być miejsce, w którym w ciągu dnia zasiądę z książką i kawą, a wieczorem napiję się lampki wina w towarzystwie znajomych. Jaki hamak najlepiej wybrać na balkon lub taras? 

W tym sezonie wiosennym stawiam na ogarnięcie naszego mini ogródka i tarasu, bo właśnie tam zamierzam przenieść swoje domowe biuro, gdy już zrobi się całkiem ciepło. W zeszłym roku udało nam się doprowadzić taras (klik) do całkiem niezłego stanu, ale nie ukrywam, że jest na nim jeszcze trochę pusto i brakuje klimatu. Myślę, że efekt przytulności i „wow” uda się nam osiągnąć dzięki efektownemu hamakowi. Do niego dodam miękkie poduchy, koce, lampki led, lampiony, kilka roślin… i będzie idealnie! Już widzę tam siebie z kubkiem kawy o poranku i laptopem na kolanach, a wieczorem będziemy przesiadywać w hamaku z Igorem i czytać razem książki. W weekendy za to zasiądę wygodnie, gdy odwiedzą nas znajomi i będziemy wspólnie biesiadować do późna. Tylko najpierw trzeba wybrać…

Marzy mi się fotel hamakowy


Przede wszystkim wybór wygodnych i przy tym efektownie wyglądających hamaków jest ogromny. Nie znając zbytnio tematu, zaczęłam przeglądać dostępne modele i szybko odkryłam, że na naszym tarasie najlepiej sprawdzi się fotel hamakowy. Dlaczego? Wystarczy zamontować go do sufitu i mamy do dyspozycji dodatkowe siedzisko. Bardzo spodobał mi się też design takich huśtawek, bo można wybierać zarówno spośród neutralnych i romantycznych modeli, jak i tych bardziej nowoczesnych czy kolorowych, które świetnie wpiszą się w aranżacje w stylu boho. Spośród dziesiątek modeli wybrałam kilka faworytów:


fotel hamakowy na taras



Najbardziej podobają mi się wiszące fotele w kremowych, jasnych kolorach. Co ciekawe niektóre modele wykonane są ręcznie z najwyższej jakości materiałów, co powoduje, że zapewniają wygodę i sprawdzają się w codziennym użytkowaniu. Z tego wynika też ich cena (300-700zł), ale zakładając, że można dobrać do nich kilka poduch, lampionów, lampek i „taras” sam się robi, to cena i tak nie jest wygórowana.


A może wygodny hamak?



Jeśli jednak wolisz tradycyjny hamak i masz przestrzeń, by zaaranżować go w swoim tarasie i ogrodzie, to koniecznie zwróć uwagę na te modele:



hamak do ogrodu

Jak podobają się Wam moje propozycje? Już wkrótce pokażę Wam, jak można zaaranżować fotel hamakowy na własnym tarasie. Jestem pewna, że będzie pięknie 😊



Wszystkie powyższe modele (a nawet znacznie więcej) foteli hamakowych i hamaków znajdziecie w sklepie whamaku.pl, który jest partnerem dla tego wpisu.

whamaku.pl
link do sklepu



praca w domu

Jak pracują twórcy? Zamykają się na długie godziny w swoich pracowniach czy tworzą wtedy, gdy poniesie ich wena? Co ciekawe, ile kreatywnych głów - tyle patentów na pracę. Przekonałam się o tym przez blisko trzy lata działania na freelansie, a ostatnio miałam okazję zajrzeć za kulisy pracy znanych, kreatywnych. To zainspirowało mnie do tego, by pokazać jak wygląda mój typowy dzień w domowym biurze.

W ręce wpadła mi ostatnio książka Agata Napiórskiej "Jak oni pracują?". Dowiedziałam się z niej, że mam co najmniej kilka przyzwyczajeń, które łączą mnie z najlepszymi twórcami w kraju, co bardzo mnie cieszy. Przynajmniej jeden punkt dla mnie :) Jak pewnie wiecie, od kilku lat pracuję na swoim. Nie jeżdżę codziennie do biura, ale samodzielnie wyznaczam sobie godziny pracy, ogarniam dedlajny i wszystko, co jest związane z planowaniem obowiązków zawodowych. Pracuję jako copywriter we własnej firmie, którą nazwałam Copy for Corpo. Ostatnio mam jednak wrażenie, że bliżej mi do kogoś kto działa na styku dziennikarstwa i content marketingu - ot taki zawodowy kombajn. Więcej o mojej pracy możecie poczytać tutaj.


copywriter przy pracy

Zajawki i wena

Jednym z moich głównych zajęć jest pisanie. Tworzę bardzo dużo różnych materiałów dla klientów - od postów na blogi i do mediów społecznościowych po rozbudowane teksty eksperckie, raporty, a nawet reportaże z wydarzeń. Tego jest całe mnóstwo i może Was to rozczaruje, ale jest w tym mało przestrzeni dla spontaniczności czy wielkiej inwencji. Nie czekam, więc z pisaniem na wenę twórczą, tylko solidnie działam według założonego planu i prostej zasady - aby powstał tekst, muszę pisać


teksty na zlecenie copywriter


Bardzo często pracuję według ściśle określonych wytycznych. Bazuję na źródłach i dłubię w sieci, tworząc pogłębiony research. Wszystko po to, by informacje w tekstach nie były wyssane z palca, ale miały solidne podstawy merytoryczne. Dopiero,  gdy piszę teksty na bloga, mogę pozwolić sobie na więcej swobody. Wtedy mam okazję do popisania się własnymi pomysłami, choć z żalem przyznaję, że na tworzenie "dla siebie" mam ostatnio coraz mniej czasu. Pewnie byłoby inaczej, gdybym mogła poświęcić mój cały czas na pracę, ale mam rodzinę i w dużej mierze to ona wyznacza rytm mojego dnia. A co najlepiej motywuje mnie do pracy? Oczywiście zbliżający się dedlajn. Mam taką upierdliwą cechę, że nie cierpię przekraczać terminów i robię to tylko w ostateczności. Robię, więc wszystko by wyrobić się na czas i uniknąć świecenia oczami przed klientem.

Pomysły czasem muszą odleżeć
Oczywiście w pracy zdarzają mi się też bardzo kreatywne zadania np - przygotowanie propozycji nazw dla firmy lub strategii komunikacji w mediach społecznościowych. Czasem  wystarczy analiza i z niej pomysły wypływają same, a czasem... muszą odleżeć swoje. Mam tak, że idea kiełkuje w mojej głowie i zwykle ufam intuicji. W którymś momencie to po prostu przychodzi samo. Na przykład jadę gdzieś samochodem - i nagle jest! To jest to :) Wtedy albo zapisuję pomysł w telefonie albo on jest tak silny, że pamiętam o nim i wracam do rozpisywania go w domu. Nie wiem czy macie podobnie, ale ja mam tak chyba od zawsze. Nawet w czasach pracy etatowej zdarzało mi się wpadać na najlepsze pomysły w czasie wolnym. Czasem oczywiście pod presją czasu wyciskam z siebie wszystko co nowe. Mam wtedy wrażenie, że jestem jak na haju i czuję się jakbym miała gorączkę. Nie mogę spać w nocy, ale pomysł w końcu i tak przychodzi.

Kiedy piszę? W nocy, a może nad ranem?

Odpowiem, że przez cały czas! Wstaję wtedy, gdy budzi się Igor. Najczęściej jest to ok 7:30 rano, a czasem 8. Zaczynam pracę w okolicach 9, gdy odstawię już malucha do przedszkola. Wracam do domu, robię szybkie śniadanie i najczęściej w trakcie przeglądam pocztę i czasem pozwalam sobie na szybką prasówkę w sieci. Na każdy dzień mam już rozpisany plan i wiem co muszę zrobić i ile napisać, by wyrobić się w terminie. Czasem jest to kilka tekstów, a czasem mniej i mogę pozwolić sobie na luźniejszy dzień. Pracę zawsze kończę w okolicach 16, bo wtedy z przedszkola wraca Igor. Przyznam, że gdyby nie dziecko, to pewnie trudno byłoby mi oddzielić czas wolny od pracy, a tak w zasadzie nie mam wyjścia. Co prawda czasem klienci dzwonią i w tle słyszą malucha, więc do rozmowy najczęściej wracamy następnego dnia. Zdarza się tak, że do pisania wracam wieczorem, ale staram się robić to tylko w ostateczności. Wolę ogarniać wtedy sprawy blogowe, na spokojnie czytam książkę, ale najczęściej robię sobie wtedy wieczór filmowy z mężem i to najlepiej ładuje moje akumulatory.


praca zdalna copywriting


Miejsce pracy

Kiedy zbieram materiały do tekstu, czyli robię research mogę pracować w domu albo wśród ludzi. Chyba, że w grę wchodzi rozmowa z ekspertem lub wywiad, to muszę mieć absolutną ciszę. Przy sobie mam wtedy zawsze dyktafon i później (znów w absolutnej ciszy) spisuję całość. Polubiłam się z pracą w domu. Mam tu duży komfort pisania, bo łatwo rozpraszają mnie hałasy, rozmowy i ruch typowy dla biura. Dodatkowo pod ręką mam moje ulubione rodzaje  kawy i ekspres. Bez kawy po prostu nie mogłabym pracować. Piszę w kilku miejscach. Najczęściej przy stole w salonie (bo moje miejsce pracy wciąż czeka na urządzenie), na kanapie, a czasem nawet w łóżku. Mój ostatni patent to przeniesienie pracy do łóżka w poniedziałki. Robiłam tak w szczególnie szare i pochmurne dni, a praca robiła się po prostu przyjemniejsza.


praca zdalna copywriting

Jestem ciekawa jak Wy pracujecie w domu, jakie macie nawyki. Podzielcie się nimi koniecznie w komentarzach :)


Inne wpisy na temat pracy w domu i na swoim znajdziesz tutaj.


Na wiosnę zawsze mam ochotę na zmiany. Lubię wprowadzać je w kuchni, stylu życia, wyglądzie i wystroju mieszkania. Dlatego w naszych wnętrzach stworzyłam neutralną bazę po to, by móc ją zmieniać w zależności od pory roku i nastroju. W tym sezonie stawiam na złoto i pastele. Może i Ty wybierzesz coś dla siebie z moich, wnętrzarskich propozycji.

Ostatnio jeśli kupuję coś nowego do domu, to najczęściej mój wybór pada na złoto lub miętę. Te kolory fajnie łączą się z jasnymi barwami, które dominują w naszych wnętrzach, czyli z szarościami, beżami i bielą. Najbardziej lubię je w wydaniu minimalistycznym i skandynawskim, ale ostatnio moją uwagę zwraca też super modny styl hamptons. Bardzo dużo wnętrzarskich dodatków znajduję w H&M Home, bo odkąd mogę obejrzeć rzeczy z tej sieciówki w sklepie stacjonarnyn, całkowicie się w nich zakochałam. Mają całkiem przystępne ceny i świetne wzornictwo. Zobaczcie zatem co wybrałam ze sklepów on-line na wiosnę do domu:



1. Inspiracja HM Home, 2. Miętowy kubek scandishop.pl, 3,4, świece HM Home, 5. wazon HM Home, 6, Złoty kubek HM Home. 7 Patera aTab, 8. Pled HM Home, 9 Kubek-słoik aTab

Zobaczcie też kilka inspiracji wnętrz w kolorach złota i mięty z Pinteresta:


Jestem też zakochana w brudnym różu połączonym ze złotem i szarością. Nie mam co liczyć na wnętrze utrzymane w takich kolorach (chyba, że kiedyś dorobię się gabinetu), ale z przyjemnością przemycę do mieszkania dodatki w tych kolorach.


1. Inspiracja - Pinterest, 2 Lampion Zara Home, 3 Patera aTab, 4. Kwiaty Decoratore.pl, 5. Złota taca HM Home, 6, Kubek aTab, 7, Koc, pościel, poszewka na poduszkę HM Home

I odrobina inspiracji z Pinteresta:


Jak podobają się Wam moje propozycje? Uległyście już szałowi wiosennych zakupów czy udaje się Wam im oprzeć?

Lista babskich zachciewajek przydaje się nie tylko na specjalne okazje. Warto przecież sprawiać sobie od czasu do czasu mniejsze i większe przyjemności - prawda? Nie mogłam się, więc powstrzymać przed stworzeniem takiej listy z okazji Dnia Kobiet.

Zbiór moich marcowych zachciewajek nie jest spójny i uporządkowany, więc nie ułożyłam go na wzór wishlisty, tak jak mam to w zwyczaju. Tym razem dobrałam przedmioty i przeżycia z zupełnie z różnych bajek, ale może i Ty znajdziesz tu coś dla siebie. Zasiądź wygodnie z kawą w fotelu i pomyśl czego dziś sobie życzysz i najlepiej zadbaj o to sama (zdążysz jeszcze wysłać facetowi smsa z konkretami, bo wiadomo, że się nie domyśli). 

1.  Planner z marmurową okładką 


Planner marmur, dostępny tutaj

Wytłumaczenie dla tej zachciewajki jest całkiem racjonalne. Planner pomaga w lepszej organizacji pracy, więc w zasadzie można potraktować go nawet jako inwestycję, bo im lepiej zaplanowane obowiązki, tym więcej czasu na pracę i lepsze dochody. Prawda? Choć jestem totalnie uzależniona od elektronicznych kalendarzy, to na tak piękny planner sama chętnie się skuszę i przekonam z powrotem do papieru. 

2.  Kawa smakowa do zaparzacza French Press


Kto śledzi mój instagram ten wie, że piję kawę litrami i to codziennie. Bez niej nie potrafię zacząć pracy ani dnia. Szczególnie celebruję mój ulubiony rytuał w weekendy, choć wtedy wcale nie mam najwięcej czasu na powolne picie kawy, za to mam towarzystwo moich chłopaków :) Ostatnio próbuję różnych smaków mielonej kawy parzonej w zaparzaczu typu French Press i odkryłam prawdziwy hit - arabicę z Argentyny o smaku czekolady i banana. Obłęd! Zapach po jej zaparzeniu utrzymuje się w mieszkaniu przez cały dzień. Z moich top smaków polecam też kawę o smaku whisky. Najlepiej szukajcie ich online lub w dobrych sklepach stacjonarnych z kawą i herbatą.


3. Do kawy przydałby się nowy, fajny kubek albo chociaż filiżanka


marmurkowa filiżanka do kupienia w sklepie Lawendowy Bazar 

Nic dodać, nic ująć. Moja kolekcja kubków i filiżanek stale się powiększa, ale jeszcze nie przekracza to granic zdrowego rozsądku.

4. Nauka fotografii i nowy sprzęt


Wracam do nauki fotografowania i zamierzam poczynić małe kroki w kierunku inwestycji w nowy sprzęt. Nie zamierzam inwestować w lepszy aparat, bo na razie mój bezlusterkowiec Sony z wymienną optyką zupełnie mi wystarcza, ale przydadzą mi się niezbędne akcesoria. Na początek zainwestuję w podstawy, czyli statyw, później światło. Zamierzam też po prostu robić więcej zdjęć i narzucić sobie systematyczność np. w postaci wyzwań fotograficznych.


5. Czas tylko dla siebie


Nieważne czy to wieczór z przyjaciółką i winem czy chwila z książką i dobrą kawą. Ten czas po prostu musi być i jest niezbędny dla zachowania zdrowia psychicznego. Kto lepiej zadba o nas, jak nie my same? Dlatego bez próśb, bez domysłów i bez oczekiwań - po prostu zrób coś dla siebie, bo Ci się zwyczajnie należy.


6. Kwiaty w pudełku



Kompletnie niepraktyczne, ale jakże piękne - prawda? W Dzień Kobiet chyba można wymyślić nawet coś takiego, więc czuję się usprawiedliwiona. 

A jakie są Twoje babskie zachciewajki?
macierzyństwo bez lukru

Pierwszy szok następuje po porodzie. Organizm walczy z ciągłym brakiem snu, z obolałym kręgosłupem i powoli dostosowuje się do nowej sytuacji. Świeżo upieczeni rodzice są jak dzieci we mgle, a jednocześnie jakby trochę na haju. Zachwyca je super wspaniała istota, którą sprowadzili na świat i przeraża zupełnie nowy porządek ich świata. Spokojnie! W tym całym szaleństwie jest metoda.

Jeśli w Twoim domu dopiero co pojawiło się pierwsze dziecko, to pewnie jednym okiem łypiesz na smartfona, jednocześnie popijasz w pośpiechu kawę i zastanawiasz się czy raczej nie powinnaś teraz sprzątać, zamiast siedzieć na kanapie, póki maluch śpi. Doba niemiłosiernie się skróciła i masz wrażenie, że cenne minuty wolnego czasu przeciekają Ci przez palce, za to obowiązków ciągle przybywa? Nie panikuj, jesteś w grupie ponad 90 proc. mam, które zaskakuje ilość pracy przy dziecku (tak, są badania, które to potwierdzają). Dobra wiadomość jest też taka, że nową rzeczywistość da się ogarnąć. 

Poniżej podsuwam Ci listę sprawdzonych przeze mnie metod:

1. Nie napinaj się i zapomnij o perfekcji – kojarzycie reklamy pampersów, mleka dla dzieci i innych produktów, gdzie idealna mama zajmuje się idealnym, słodkim dzieckiem w idealnie czystym domu? Każdy wie, że to fikcja, ale jednak gdzieś z tyłu głowy czai się głos, który każe młodym mamom do perfekcji dbać o WSZYSTKO. Wiele z nas odczuwa też społeczny nacisk na to, by być zadbaną i szczupłą natychmiast po porodzie, a w efekcie w pakiecie otrzymujemy nerwicę. Niestety, przynajmniej na początku trzeba trochę odpuścić. To samo tyczy się opieki nad dzieckiem – napinka w żadnym względzie nie jest dobra. Lepiej pewne rzeczy odpuścić niż paść z frustracji i wściekłości. Sprawdzone i potwierdzone na własnej skórze.


macierzyństwo bez lukru

2. Opracuj system, by mieć czas dla siebie – koniecznie też daj sobie pomóc. Nie wszystko da się zrobić samemu, a do tego potrzebny jest system. Jakoś trzeba rozdzielić obowiązki między siebie i partnera, a czasem warto włączyć w pomoc chętne osoby z rodziny i znajomych. Wolny czas najlepiej wtedy spędzać na odpoczynku i bez dziecka. Kilka dodatkowych godzin snu, czy kawa z przyjaciółką potrafią zdziałać cuda. Ważne jest też, by pielęgnować swoje hobby i pasje. Przecież fakt, że stajemy się mamami nie oznacza, że mamy zapomnieć o własnym życiu. Oczywiście nie musimy w dzień czy tydzień po porodzie gnać na zumbę, fitness czy do szkoły tańca. Z czasem naprawdę wszystko wraca do normy i w ogromie obowiązków i tym całym zgiełku zostaje czas na przyjemności.

3. Dbaj o relację z partnerem – ten punkt tyczy się dwóch stron. Oboje muszą chcieć, by rodzicielstwo szło w parze z udanym partnerstwem. Rozsądny podział obowiązków, ale też wspieranie się, wspólne i niewymuszone zajmowanie się dzieckiem tworzą coś nowego ze zwykłej pary – rodzinę. Zdecydowanie warto o nią dbać.


prawda o macierzyństwie

4. Nie daj się terrorystom – oni pojawiają się ze wszystkich stron. Pierwszy rodzaj ujawni się zaraz po porodzie i będą to tzw. „nachale”, którzy z różnych względów najchętniej przyszliby do Ciebie i dziecka natychmiast po porodzie (nie mam na myśli najbliższej rodziny), a później przychodziliby do Was non stop. Uważajcie na nich i jeśli macie problem z asertywnością, nauczcie się odmawiania jak najszybciej. Podobnie będzie z „dobrymi radami terrorystów”, którzy będą mówili, by karmić dziecko piersią do końca świata i jeszcze dłużej lub wręcz przeciwnie od razu orzekną, że „masz za mało mleka” i dziecka nie wykarmisz. Dodatkowo „jak Ty je ubierasz na spacer?”, „Pewnie mu zimno”, „on już jest rozpieszczony”, "a gdzie czapeczka?'…..resztę pewnie już znasz. 

5, Dbaj o zdrowie i wygląd – znów sprawa oczywista, a jednak… wiele mam w natłoku nowych obowiązków zapomina o sobie. A to, co dzieje się zaraz po porodzie, to ogromny wysiłek i wyzwanie dla organizmu. Regularne wizyty u lekarza, kontrola wyników krwi, zdrowa dieta, dosypianie w jak największych ilościach – to naprawdę ważne sprawy. Z dbaniem o wygląd, to już każdemu według potrzeb. Dla jednych dla zdrowia wystarczy prysznic, inne mamy do tego jeszcze potrzebują zrobić full make up, zapleść fantazyjny warkocz i włożyć sukienkę.

6. Sprawiaj sobie przyjemności – nawet miłe drobiazgi sprawiają, że trudne dni łatwiej przetrwać. Np taka błahostka jak kawa odmieniła moje życie. Naprawdę. W ciąży piłam delikatne latte, ale po porodzie przestałam, bo bałam się, że przy karmieniu piersią od tego latte mój syn zamiast spać, będzie fruwał pod sufitem. Na szczęście po kilku tygodniach porannej udręki wreszcie wypiłam pierwszą filiżankę ukochanej kawy. To była prawdziwa ulga,


prawda o macierzyństwie

7. Ciesz się dzieckiem i macierzyństwem – w tym całym szaleństwie, zmęczeniu, dążeniu do perfekcji, wzlotach i upadkach można gdzieś po drodze zapomnieć o tym, co najważniejsze. Pamiętajmy, że każdy dzień spędzony z dzieckiem jest inny, nigdy więcej się nie powtórzy, a dziecko już nigdy nie będzie tak maleńkie. Dlatego chłońmy każdą chwilę razem. 

8. Uważaj na OZM - mam na myśli odpieluszkowe zapalenie mózgu, czyli jednostkę chorobową, która ujawnia się po porodzie i sprawia, że niektóre kobiety, już nigdy nie wracają do normalności. Zamiast mówić, one zdrabniają i gugają lub gugają zdrabniając. Żaden temat rozmowy ich nie interesuje, chyba, że chodzi o zawartość pieluchy ich dziecka, a karmić piersią mogłyby nawet na szczycie Kilimandżaro. Ja wiem, że własne dziecko jest najwspanialsze i najpiękniejsze ever…. ale trzeba przynajmniej starać się zachowywać zdrowy rozsądek.