Być matką w teorii i praktyce
W czasach "sprzed dziecka", które pamiętam już coraz słabiej, byłam pewna, że macierzyństwo to jedno wielkie udręczenie i nic innego jak ciąg poświęceń. Wiedziałam, że reklamy pampersów i mleka to ściema, a te z pozoru radosne matki po cichu mówią o swoich dzieciach per "bachor" i marzą o ucieczce na Jamajkę.
To
była teoria. W praktyce okazało się, że macierzyństwo faktycznie daje w kość
(jednym mniej, drugim bardziej, ale jednak). Na początku mało się śpi i uczy ogarniania ogólnie pojętego
chaosu domowego. A chaos jest wcale nie mały. Pamiętam doskonale
jak po jednej z wielu nocy wypełnionych lambadami mojego syna, wyszłam z nim na spacer
w ciuchach, w których spałam. Serio. Nie była to typowa kusa piżamka, tylko coś
dresopodobnego. Ale spałam w tym (albo raczej czuwałam). Na szczęście mieszkam w dość dużej odległości
od centrum, ale ktoś zapewne mnie widział. Zapewne mógł się przestraszyć, a ja miałam to kompletnie gdzieś. Tego dnia o poranku nie przyszła moja gosposia, która zaprowadziła
doskonały porządek w domu. Niania czy tam inna wróżka nie ogarnęła marudzącego dziecka. A tego dnia było źle. Na szczęście
powietrze dobrze mi zrobiło. Jeśli jakakolwiek matka powie, że nie
miała ani jednego takiego dnia, to zapewne ściemnia, albo wszystko jeszcze
przed nią.
Koleżanki, które nie mają dzieci
pytały i nadal pytają - Jak jest? A ja wtedy opowiadam o pewnym dziwnym
absurdzie - bo z jednej strony (szczególnie na początku) człowiek czuje się
niesamowicie wymęczony, ale z drugiej jest na takim, hormonalnym haju, że
dosłownie pęka z miłości.
Mimo
tego zmęczenia i braku snu ciągle ma się wrażenie tej, wielkiej wygranej. Tego,
że na świecie pojawiła się najważniejsza istota w Twoim życiu. Że wiele się
zmienia, ale to są dobre, pozytywne zmiany. Te chwile szybko uciekają, dlatego
mimo wielu trudów chce się je pamiętać. Bo to są najważniejsze momenty w życiu.
Kiedy dziecko się tuli, o poranku mówi mama i łapie za szyję, kiedy daje
buziaka. Łobuzuje na całego i daje w kość, ale jest Twoje - najwspanialsze,
najmądrzejsze i najbardziej kochane. Nie ma większej satysfakcji od
macierzyństwa i zawsze powtarzam to każdemu.
Często
mam też wrażenie, że kobieta, która zostaje matką ma dwa wyjścia - albo szybko
ogarnie nowe umiejętności, zaprowadzi porządek, poprosi o pomoc albo podda się biegowi wydarzeń.
W moim przypadku zadziałała metoda numer jeden. Zaraz po tym jak opadł
hormonalny haj, wyzbyłam się wyrzutów sumienia i z wielką radością opuszczałam
dom rodzinny, by odetchnąć, nabrać dystansu i wrócić do społeczeństwa. Zajęłam
się pracą, sobą i własnymi pasjami. W niczym to nie ujmuje mnie jako mamie.
Dziecko wciąż kocha mnie tak samo. Nie muszę zatem ograniczać całej mojej
przestrzeni i poświęcać się, jak to podobno kiedyś trzeba było robić.
Macierzyństwo dało mi wielkiego motywacyjnego kopa - by się ogarnąć, postawić w
życiu na cele, które chcę realizować. Bo czas trzeba dzielić i wybierać tylko to, co istotne.
Bycie
mamą niesamowicie mnie zaskoczyło, szczególnie tym jak bardzo wpłynęło na mnie i
jak wiele pozytywnych zmian wniosło do mojego życia. W niczym nie przypomina mi
już wyobrażeń z przeszłości. Fakt - każdego dnia trzeba uprawiać żonglerkę czasem,
obowiązkami, opieką nad dzieckiem i przestrzenią dla siebie. Ale to nic w
porównaniu z tym ile się zyskuje - bezsprzecznie największą nagrodę jaką można dostać.
Miłość własnego dziecka. Ostatecznie to jest przecież najważniejsze.
To prawda! Pięknie podsumowałaś - miłość dziecka jest najważniejsza. Ona rekompensuje nam brak czasu, zmęczenie, wory pod oczyma ;)
OdpowiedzUsuńKorektor na te wory też się czasem przydaje ;)
UsuńZgadzam się z Tobą, miłość dziecka wynagradza wszystkie gorsze chwile.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Bycie mamą to najpiękniejsze co może kobietę spotkać... aczkolwiek każda kobieta ma inne wartości.
OdpowiedzUsuńNie da się tego wytłumaczyć - nie da wytłumaczyć sie naszych emocji... to wszystko jest tak dziwne, ale jedno jest pewne - TO MIŁOŚĆ! :)
No właśnie - ciężko ubrać to w słowa. Ale dla każdej mamy chyba najważniejsze jest to samo :)
UsuńMnie by nie zdziwił widok zmęczonej matki w pizamie :) Kiedyś musieliśmy wezwać karetkę do syna, byłam tak zdenerwowana (mimo, iż próbowałam nad sobą panować), że dopiero gdy nas zabrali zaczynałam zwracać uwagę na inne rzeczy. Spojrzalam na swoje buty... Masakra. Nie wiem jakim cudem akurat takie znalazły się na moich nogach, ale stres i zmęczenie robią swoje.
OdpowiedzUsuńW takiej sytuacji pewnie byłabym w podobnym amoku. Mama nadzieję, że wszystko zakończyło się dobrze.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzęsto opadają mi ręce, często mam dość a wtedy On przychodzi i się uśmiecha - to wystarczy :)
OdpowiedzUsuńU mnie jest tak samo :)
UsuńDokładnie, brak snu, ogólne zmęczenie, czasem nawet śniadanie mi się zdarzyło zjeść około 13 bo dziecko płakało a w domu jestem sama...masakra, ale dziecko jednym spojrzeniem, bezzębnym uśmiechem sprawia że patrzysz na nie i czujesz jak przepełnia Cię miłość do tej małej istotki, dajesz buziaka i masz to gdzieś jak aktualnie wyglądasz, jak bardzo jesteś zmęczona ponieważ wiesz dla kogo tak się poświęcasz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dokładnie jest tak jak piszesz. Ten uśmiech na malutkiej buzi wynagradza wszystko. Daje też motywację i kopa do działania. Macierzyństwo super jest!
OdpowiedzUsuńByć mama to najlepsze co się kobiecie trafia w życiu:)
OdpowiedzUsuńPiękne napisane :) wszystko nam wynagradza miłość dziecka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMiałam zacząć pisać komentarz kiedy mój młodszy synek podszedł, przytulił się i powiedział "Kocham Cię Mamo", no i czy trzeba pisać więcej? :)
OdpowiedzUsuńMój jeszcze nie potrafi tego powiedzieć, ale przychodzi i daje buziaka albo się przytuli :) Zawsze mnie to rozkłada na łopatki :)
UsuńBardzo ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńBardzo trafnie to ujęłaś. Ja co prawda jeszcze nie usłyszałam "Kocham Cię", ale to tak widać w tych maleńkich oczętach, że nie trzeba słów... Choć na nie oczywiście też czekam i to będzie zapewne piękna chwila./Justyna.
OdpowiedzUsuńJa też ciągle czekam, ale jak mnie przytula albo daje buziaka, to wiem o co chodzi :)
UsuńCześć Agata ja też brałam udział w tym konkursie na tekst i nie wiem teraz gdzie można znaleźć informacji o tym wiesz coś może? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć! Wiesz co, wyniki przyszły na mail, ale akurat u mnie wpadły do spamu. Niczego nie udało mi się ugrać niestety. A sprawdzałaś na stronie organizatora?
UsuńBardzo ci dziękuję za informację tak ja też dostałam i wpadło mi od spamu, dzięki temu odkryłam też że na poczcie google też jest taki folder. Nie udało się dostać wyróżnienia za tekst ale wygrały świetne teksty. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń