Cała prawda o macierzyńskim

urlop macierzyński blog

Jesteś na macierzyńskim i miewasz dość po korek? Może dostajesz szału na wspomnienie o urlopie, podczas którego tylko "siedzisz w domu z dzieckiem"? Teraz wyobraź sobie, że wcale nic nie musisz, a nawet nie możesz zostać z niemowlakiem. Po 4 tygodniach od jego narodzin, wracasz do pracy na pełnych obrotach, a opiekę przejmuje niania lub żłobek. Którą opcję wybierasz?

Na potęgę odzieramy macierzyństwo z lukru. Nikt już chyba nie ma złudzeń, że nie wygląda ono tak jednowymiarowo jak przedstawiają je nam magazyny dla mam czy spoty reklamowe. Wielka radość i miłość do dziecka, przeplata się przecież z wielkim zmęczeniem, niewyspaniem, nawałem obowiązków, presją otoczenia, a czasem nawet frustracją. Matkami targają przeróżne emocje i czasem gotuje się w nich tak, że są bliskie eksplozji. Ten żal widać w wielu tekstach czy wymienianych zdaniach na forach internetowych. 

Na własnej skórze doświadczyłam wielkiego wyczerpania, ale też euforii i partnerstwa, bo przez wszystkie wzloty i upadki w rodzicielstwie przechodzimy razem z mężem. Na macierzyńskim miałam też poczucie szybko mijającego czasu i tego, że w pewnym sensie ten okres w naszym życiu się nigdy nie powtórzy, a czas tylko dla mnie i dziecka jest jednak limitowany zwykłymi obowiązkami, pracą itd. Chciałam czerpać z każdej chwili, a jednocześnie tak bardzo potrzebowałam odpoczynku. To chyba zna każda z nas. 

Dochodzę do wniosku, że ten urlop macierzyński obrósł w wiele mitów. Można go przecież podzielić z mężem i wrócić do pracy szybko mając świadomość, że z maluchem zostaje tata. Możemy być z nim kilka, a nawet 12 miesięcy. To jest taki czas dla nas i dla rodziny, ale mamy możliwość, by go wykorzystać, a to jest wielki przywilej. 

Kiedy przeczytałam o urlopie macierzyńskim Amerykanek zaczęłam doceniać to jeszcze bardziej. W Stanach kobiety wracają bowiem do pracy właściwie od razu. Nie dlatego, że są pracoholiczkami lub w życiu stawiają tylko na karierę. Najczęściej nie mają po prostu wyjścia, bo tam nie ma czegoś takiego jak płatny urlop macierzyński. Matki mogą wziąć 6 tygodni bezpłatnego urlopu po porodzie i na tym koniec. W praktyce,  jeśli nie wracają po 3-4 tygodniach, pracodawca najczęściej rozwiązuje z nimi umowę Jaki zatem mają wybór? Kilkutygodniowe dzieci oddają w ręce niań lub do koszmarnie drogich żłobków, a czasem nawet placówek otwartych 24 godziny na dobę. Nie ma tam zwyczaju opieki dziadków nad wnukami, więc nie myślcie, że ktoś z bliskich może przejąć opiekę. 

Co więc robią pracujące amerykańskie matki malutkich dzieci? Na przykład śpią z dzieckiem w jednym łóżku, żeby mieć z nim kontakt chociaż w nocy. Bardzo popularne są tu łóżeczka z otwieranym jednym bokiem, dostawiane do materca rodziców. Żeby podtrzymać laktację, kupują najdroższe szpitalne laktatory i odciągają mleko w pracy.
lifeabroad.pl


Jak bardzo nie byłabym zmęczona macierzyństwem - nigdy nie zamieniłabym się z Amerykankami. Kiedy teraz przypominam sobie pierwszy rok życia mojego syna, to jestem pewna, że mam z niego wiele niesamowitych wspomnień, ale też ogromny wkład w to, jakim jest obecnie dzieckiem. Jestem szczęśliwa, że miałam taką możliwość i w tym miejscu trzymam kciuki za każdą z mam, która jest właśnie na takim etapie. Pewnie targają Tobą różne emocje, może nawet skrajne. Ale w chwilach słabości pomyśl o tych dziewczynach na drugim końcu świata, które całymi dniami tęsknią za swoimi maleńkimi dziećmi i w nocy tulą je, bo to jedyny czas, gdy mogą być z nimi blisko. 

Polecam Wam gorąco tekst z bloga Life Abroad (klik), które pomoże Wam bliżej poznać rzeczywistość na kompletnie innym biegunie życia.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz