Chcesz żeby Twoje dziecko broiło


Wieczór. Bolą plecy, boli głowa. Być może dlatego, że dzień zaczął się o 6 rano. Jesteś non stop na nogach, a pozorne chwile spokoju przerywa nieustające wołanie. Twoje dziecko pewnie ciągle czepia się nogi jak koala, chce zwiedzać świat z poziomu twoich rąk lub biega jak opętane za piłką. Chcesz usiąść, ale znów budowla z klocków runęła z hukiem na podłogę. Stop! Marzysz tylko o ciszy i odrobinie odpoczynku. Znasz to?

Siedzę tak, marząc o tej chwili wytchnienia i ciepłej kawie. Głowa mi pulsuje i lada moment wybuchnie. Mam wrażenie, że wszystkie, moje baterie są na wyczerpaniu i jedyne czego teraz potrzebuję to koc, poduszka i sen. Ale właśnie wtedy trafiam na TEN program w telewizji. Na ekranie młoda mama, śliczny synek. Z pozoru kolejny, nudny dokument. Nie wszystko jest jednak idealnie i jak zwykle. Maluch jest chory, a jego rodzice walczą by mógł chodzić, by kiedyś był sprawny. Walczą o każdy grosz, walczą z bezdusznym systemem.

I w pewnym momencie mama na ekranie mówi


- Marzę, by mój syn broił, bałaganił, rozrzucał zabawki po całym pokoju i rzucał jedzeniem o ścianę. Żeby wszędzie było go pełno i żeby był łobuzem. - wtedy zeszkliły się jej oczy.

Popatrzyłam na moje dziecko, które wariowało na całego. Zrobiło mi się tak strasznie głupio i w jednej sekundzie zrozumiałam wszystko. Moje oczy też się zeszkliły. Igor zaśmiewał się z przewróconego konia na biegunach i ganiał z tatą. Pomyślałam, że jestem mega szczęściarą, a jedyne co mi doskwiera to chwilowe zmęczenie. Nic więcej. Moje dziecko jest łobuzem i chcę żeby właśnie takie pozostało. 

I strasznie bym chciała żeby wszystkie dzieci mogły łobuzować i broić każdego dnia, a ich mamy mogły z utęsknieniem czekać na ciepłą kawę. Cieszmy się każdym drobiazgiem i każdym dniem. Bo często nawet nie zdajemy sobie sprawy jak one są cenne.

23 komentarze:

  1. pięknie napisane! ja tez kiedy widzę tyle nieszczęść wkoło, przestaję się złościc na córkę o te wszelkie w porównaniu do chorób duperele! co tam pyskowanie i bałagan, kiedy niektórzy walczą o zycie swojego dziecka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod tym! Niech broi i rozrabia, ale niech bedzie zdrowa! *zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. oglądałyśmy ten sam program...i też dziękuje bogu , że wszędzie ich pełno :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, też widziałam ten program... Cieszmy się tym co mamy, doceniajmy każdy, choćby najmniejszy drobiazg, a przede wszystkim cieszmy się, że mamy zdrowe dzieci... bo nie ma nic gorszego od widoku cierpiącego, chorego dziecka...

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Też widziałam ten program i o tym samym pomyślałam. Trzeba doceniać to co się ma!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszający wpis, mnie jest trudno zrozumieć dlaczego dzieci cierpią, chorują, takie maleńkie, bezbronne. Ale widocznie jakiś sens to ma, widocznie nie wszystko da się pojąć ludzkim rozumem. I dziękuję Panu Bogu, że moja córeczka jest zdrowa, czegóż chcieć więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Czasem martwimy się pierdołami, a to nie są prawdziwe problemy.

      Usuń
  7. Serce mnie ściska, gdy czytam czy widzę coś takiego... cierpienie innych boli... boli matkę ktora jest w stanie sobie wyobrazić co mogą czuć Ci bezradni rodzice...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku rodzice są niesamowicie dzielni, mama jest świetnie zorganizowana i odważna, bo mówi o wszelkich nieprawidłowościach w służbie zdrowia. Ale masz rację - bezradność jest przerażająca.

      Usuń
  8. No to właśnie mi się też oczy zeszkliły... /Justyna.

    OdpowiedzUsuń
  9. Doskonale rozumiem tą mamę. Nasze na całe szczęście z każdym dniem jest coraz bliżej łobuzowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam za to kciuki i życzę łobuzowania, że hej :)

      Usuń
  10. Miałam kiedyś w pracy taką koleżankę malkontentkę, która każdego dnia rano przychodziła i zamiast przywitać się z resztą biura z uśmiechem, zawsze wchodziła z "krzywą miną" bo.... zmokła... bo się nie wyspała... bo córka jej kaszlała... bo głowa ją boli... bo wkurzył ją kierowca autobusu... Nie mogłam tego długi czas znieść. Tak naprawdę patrząc z boku: miała wszystko, aby być szczęśliwą: szczęśliwe małżeństwo, zdrową córkę, stałą pracę, itd. Ale każdego dnia tak bardzo nie doceniała tego, co ma... Nawet jak ja opowiadałam jej, że znajomi właśnie trzeci raz jadą ze swoim 2-letnim synkiem na onkologię i nie wiedzą, czy dożyje świąt, to ona pokiwała głową i mówiła coś w stylu "no widzisz, a ja znowu całą noc nie spałam, bo moja córka miała katar..." Krew mnie zalewała wtedy i obiecałam sobie, że choćby nie wiem co się w moim życiu działo, nie mogę popaść w tzw. notoryczne narzekanie, bo zawsze jest ktoś kto ma gorzej... I ciężko czasem w codzienności dostrzec radość, jak jest się już na skraju zmęczenia, ale... Bez tego zmęczenia nie bylibyśmy szczęśliwi tak naprawdę :) / Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie cierpię takiego podejścia. Zdarza mi się zajść gdzieś w mroczne okolicy mojego umysłu, ale w stanie wielkiego zmęczenia. Staram się wtedy myśleć o tych drobiazgach, doceniać je.

      Usuń
  11. Jak widzę takie programy za każdym razem dziękuje, ze mam zdrowego synka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Często nie doceniamy tak prozaicznych, mogłoby się wydawać, spraw. Mamy problem, że jest bałagan hałas, że maluszek nas nie słucha, ale żadna z mam posiadających zdrowe dzieci nie zamieniłaby się z mamą, która każdego dnia walczy o zdrowie i życie swojego Skarbu. Tym mamom życzę wytrwałości (bo to piekielnie trudne), wielu dobrych ludzi na drodze, postępów dzieci i skutecznego (w miarę możliwości) leczenia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Też się czasem na tym łapię, że z jednej strony strasznie denerwują mnie moje łobuzy,ale z drugiej cieszę się, że są zdrowi i mogą tak broić, że nic ich nie ogranicza poza moim zrzędzeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Człowiek często nie docenia tego co ma. Mamy zdrowe dzieci i przyjmujemy to jako standard. A w okół jest często tyle niezasłużonych i niczemu niezawinionych nieszczęść... :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam Twój wpis rano. Popłakałam się i do tej pory cały czas chodzi mi on po głowie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że chodzi po głowie już pozytywnie...

      Usuń
  16. Doceniam to co mam. Za każdym razem gdy oglądam taki program łzy cisną się do oczu :(

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam w domu takiego małego łobuza:) I w sumie czasem narzekam, ze już nie mam siły, ale z drugiej strony się cieszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. JA TEŻ MAM TAKIE MAŁEGO ŁOBUZA ALE KOCHAM GO PONAD WSZYSTKO CHOCIAŻ CZASAMI POPADAM W SZAŁ I CIERPLIWOŚĆ MA SPADA ,ALE CÓŻ ZROBIĆ.JA SOBIE MYŚLE ŻE JA TEŻ BYŁAM ZAWZIĘTA I UPARTA A TERAZ MÓJ SYN ZAPRASZAM DO SIEBIE DO ZABAWY #CIEKAWY BLOG A TU JEST NAPRAWDE SUPER JAK COŚ TO PISZ DO MNIE CZEKAM http://mojapasjatoty.blogspot.com/2015/03/zapraszam-do-zabawy-ciekawy-blog.html

    OdpowiedzUsuń