Moje dziecko potrzebuje szczęśliwej, a nie perfekcyjnej mamy


Stereotypowa matka napawa się szczęściem, bo ma dziecko. Zrobi dla niego wszystko, więc swoje potrzeby chowa gdzieś głęboko do szafy i poświęca się ile może. Nie musi spać, bo nie pracuje, więc jej sen jest mniej wartościowy. Nie musi odpoczywać, bo przecież zajmowanie się dzieckiem to sama przyjemność. A później wybucha jak bomba z opóźnionym zapłonem. A wokół zostają tylko zgliszcza (tak mniej więcej).

Można wyobrazić sobie auto, którego akumulator nie był nigdy ładowany. Taki samochód jeździ i nawet długo może być sprawny, aż pewnego dnia padnie i bez ładowania nie ruszy. Podobnie jest z nami - kobietami. Czasem w pogoni za perfekcyjnie czystym domem i absolutnie szczęśliwymi dziećmi zapominamy o sobie. Tymczasem logikę należy odwrócić. Bo to właśnie z naszego szczęścia, wynika zadowolenie rodziny. Dzieci nie będą przecież miały pociechy z wymęczonej mamy, która jedynie biernie przygląda się ich zabawie, bo sama zasuwa - w kuchni, z mopem, przy laptopie.... uzupełnij tym, co znasz najlepiej. A na koniec zwyczajnie nie ma już na nic siły.

Pamiętam, jak na macierzyńskim wykorzystywałam każdą drzemkę Igora do porządków, gotowania, nadrabiania pracy. W pewnym momencie dotarłam do poziomu zombie, które zamiast dodać cynamonu do latte, okrasza kawę przyprawą do kurczaka. W efekcie musiałam zmuszać się do spacerów czy zabaw z dzieckiem. To był absurd i kiedy przejrzałam na oczy mogłam wreszcie zacząć cieszyć się macierzyństwem. Przestałam przejmować się nie ugotowanym obiadem, bo zawsze można go zamówić lub poprosić o pomoc. Nauczyłam się, że o porządek w domu dbamy wszyscy, nie tylko ja. Zaczęłam korzystać z chwil spokoju i nauczyłam się odpoczywać. Dopiero wtedy odżyłam i mimo nieprzespanych nocy czułam się dobrze. To było tak banalne, a w praktyce wcale nie tak łatwe do zrealizowania.

Ta nauka zajęła mi trochę czasu, ale było warto. Bo szczęście nie rodzi się w perfekcyjnie czystych czterech ścianach, ale w domu wypełnionym śmiechem i zabawą. Im więcej przyjemności i satysfakcji sprawiamy sobie, tym fajniejszy dom tworzymy dla naszych bliskich. Proste!

Pamiętajmy, że jesteśmy największym autorytetem i przykładem dla naszych dzieci. Kiedy te małe oczy na nas patrzą, pokażmy im jak życie może być fajne i jak bardzo można się nim cieszyć.




20 komentarzy:

  1. Ja na szczęście nigdy nie dałam się zwariować. Staram się zachować równowagę między czasem poświęcanym na dom, dziecko i prace i na swoje przyjemności. Otwarcie i stanowczo mówię o tym, że mąż wypełnia sporo domowych obowiązków, a w domu ma być fajnie, a nie perfekcyjnie. A jak mam dość i jestem przemęczona codziennymi obowiązkami to gdy tylko mąż przekracza próg domu dostaje dziecko do rąk, a ja wybiegam na zakupy/ spacer/fitness/spotkanie z koleżanką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o męża, to akurat przy Igorze zawsze dzieliśmy się równo obowiązkami, ale z racji tego, że mieszkaliśmy daleko od miasta, a mąż codziennie musiał się do tego miasta dostać i przebić na drugi koniec do pracy, to wracał często wieczorem, gdy po całym dniu ja już nawet nie miałam siły myśleć o czymkolwiek. Po prostu padałam ze zmęczenia, a jednocześnie miałam poczucie, że skoro ja w domu jestem cały dzień, to muszę o niego zadbać. Błędne koło. Na szczęście udało mi się z niego wyrwać, a do pełni normalności wróciliśmy po przeprowadzce :)

      Usuń
  2. Też długo się tego uczyła, ale udało się i teraz mój syn ma bardziej zadowoloną mamę. Wydaje mi się, że dzisiejszy świat nakłada na kobiety zbyt dużo obowiązków, na szczęście wiele z nas w końcu zdaje sobie z tego sprawę i po prostu niektóre rzeczy odpuszcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, trzeba się po prostu nauczyć odpuszczać pewne rzeczy.

      Usuń
  3. Kobieto, skąd się wzięłaś?! Ja chcę więcej na świecie takich kobiet jak Ty! No jasne, że najważniejsze jest to, by mama była szczęśliwa, a nie skupiała się tylko i wyłącznie na obowiązkach domowych i powinnościach. Świetnie napisane, głęboko przemyślane. Dodaję Twój blog do zakładek, pozdrawiam! :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. Dzięki i zapraszam częściej :)

      Usuń
  4. Ach te mamy. Dlaczego ciągle wydaje się ze robimy za mało, nie tak? Hmm. Mysle ze jest to gdzies w kobiecej naturze. To pęd do tego by nie tylko być piękną ale by było wszystko pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo fajny post :) i mega milo tu u Ciebie :) wspolna obserwacja ? zaobserwuj i daj znac u mnie w komentarzu :) http://pinklips666.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam podobne spostrzeżenia - idealny wypucowany dom wcale nie oznacza szczęśliwego dziecka. To kwestia priorytetów. Ja tam wolę czasem niedomytą podłogę, niż powtarzany do dziecka jak mantra tekst "nie teraz".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... powtarzając ciągle - nie teraz - mamy spore szanse usłyszeć to od dziecka.

      Usuń
  7. Często sobie odpuszczam obowiązki na rzecz drobnych przyjemności i chyba faktycznie dzięki temu nie czuję jakiejś wielkiej presji by być idealną żoną i matką

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest to bardzo trudne, ale tak jak napisalas:ustalenie priorytetów i odpuszczenie statusu perfekcyjnej pani domu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja potrzebowałam czasu, żeby to zrozumieć, a przyznam, że nie było to łatwe. Wydawało mi się, że świat, moje dzieci wymagają ode mnie tego, bym była idealna. Tymczasem...dążenie do tego jest słuszne, ale tylko do pewnego momentu, potem zaczyna człowiek zadręczać innych tego typu działaniem.

    OdpowiedzUsuń
  10. kurcze czy to macierzyństwo jest naprawdę tak męczące... to może niech ta nasza kruszynka zostanie w tym moim brzuchu jeszcze trochę :) mój cudowny plan (z ktorego wszyscy się śmieją) zakłada, że o godzinie 17:30 mój mąż będzie obejmować dyzur nad dzieckiem na 3 godziny a ja wtedy będę się "ładować" aczkolwiek pewnie na to ładowanie będę musiała wychodzić bo mieszkamy na kawalerce i może być ciężko nie zwracać uwagi na dziecko i męża :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Męczące jest i tutaj chyba nie ma złudzeń ;) Co do opieki nad dzieckiem, jestem zdania, że trzeba się nią dzielić równo. Czyli, jeśli mama jest z maluchem w dzień, bo mąż jest w pracy, to on przejmuje pałeczkę po pracy i w weekendy. Tyle, że perfekcjonizm np ja narzuciłam sobie sama. Chciałam, by wszystko było idealne, łącznie z porządkiem, a do ogarnięcia miałam 140 m kw domu. Tak więc sporo tego było. Dodatkowo mąż wracał nie wcześniej niż o 19, więc tego czasu "dla mnie" zostawało już bardzo bardzo mało.

      Usuń
  11. Szczęśliwa kobieta to idealna matka. Nie ma co przesadzać. Ja dziele się zadaniami z mężem z czego on robi 80%. Również przy dziecku. W końcu nie można dać się zwariować. Poza tym lubię sobie wyskoczyć na zakupy. Do kosmetyczki i fryzjera. Nie jestem zwolenniczką dresów i bycia mamuśką w 10000%. Mam dobrą organizacje i nie narzekam. :) Poza tym nie chce siedzieć tylko z dzieckiem w domu.

    OdpowiedzUsuń