Dlaczego kobiety zrzędzą


Typowa scena. Facet w czasie wolnym chętnie, odpocząłby po ciężkim dniu pracy. Cały dzień spędził w biurze, gdzie zachrzaniał jak szalony, by wrócić wieczorem do domu i się zrelaksować. Tymczasem, dziecko wrzeszczy i chce się bawić, a kobieta mu zrzędzi - bo śmieci nie wyrzucone, bo talerze brudne znów zostawił na blacie, a pralkę to może nastawiał ze dwa razy w życiu. Gdzie się podziała ta dziewczyna, w której się zakochał? Kiedyś była pełna energii i radości. Doskonale się rozumieli, a teraz ona mu po prostu zrzędzi albo lepiej - "gada" i życie zatruwa. 
 
Dla tych biednych i umęczonych codziennym życiem facetów mam wyjaśnienie całej tej przemiany. Rozwikłanie zagadki jest proste jak konstrukcja cepa, ale niestety nie przychodzi do głów spracowanym facetom. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Być może wciąż czują się jak XIX-wieczni panowie domu, którzy po 16h tyrania w fabryce mieli jedynie siłę na to, by zjeść ciepły obiad i iść spać. A być może poczucie estetyki i porządku rozjeżdża się za bardzo u faceta i kobiety. Dla niego brudne talerze, to żaden problem. Wystarczy przecież schować i po kłopocie. Po co gadać? Dla niej to być może milionowa "drobnostka", która powoduje, że przestrzeń jest zawalona i zwyczajnie brudna. Czyli ten talerz to kolejna rzecz więcej do sprzątnięcia. Bo jest przecież przynajmniej tysiąc innych "drobnostek", których ów spracowany partner nie dostrzega, a które same się nie posprzątają, nie odłożą na miejsce, nie upiorą i nie odkurzą. 

Zatem, kobieta ma w takiej sytuacji kilka wyjść. Pierwsze: ogarniać wszystko i wszystkie "drobnostki" samodzielnie, dzięki czemu będzie spokój i nikt nie będzie musiał wysłuchiwać zrzędzenia. Przypominać, prosić i pilnować - tak jak mama kiedyś pilnowała owego faceta. Zrzędzić albo od razu przejść do ostrzału z broni ciężkiej i wytoczyć ciężką artylerię. Teraz powiem jak jest u nas. Pierwsze rozwiązanie odpada, bo będąc w związku czy małżeństwie moją rolą nie jest bycie sprzątaczką, pomagierką i kucharką w jednym. Uważam, że skoro żyjemy na wspólnej przestrzeni, razem w niej brudzimy i razem w niej mieszkamy, to sprzątać też musimy razem. Koniec kropka. 
 
Punkt drugi w moim przypadku też odpada. Mam już syna i nie cierpię tzw. "wychowywania facetów". Zostawiam tę działkę ich mamom lub innym, bardzo opiekuńczym kobietom. Zatem jaką drogę wybieram? Wytaczam ciężkie działo. Kiedy widzę, że tłumaczenia, rozmowy i inne pokojowe środki zostały wyczerpane, przechodzę do środków ostatecznych. Zrzędzenie, biadolenie i ponaglanie JUŻ odpuściłam. Stało się to dokładnie wtedy, gdy uzmysłowiłam sobie, że zamieniłam się w "gadającą" babę, którą nigdy nie byłam i nie chciałam być. Sprzątanie czy też "pilnowanie" czystości w domu przecież nie jest moją życiową pasją. W domu nie musi wszystko lśnić, ale z jakiej racji tylko na mnie ma spoczywać obowiązek dbania o choćby względną czystość?

Oczywiście nie jestem mistrzynią porządku, mój facet również, ale dajemy radę i ogarniamy razem. Kilka razy wystarczyło wytoczyć ciężkie działo i udało się osiągnąć kompromis bez zrzędzenia, wiecznego przypominania itd. Jest super, choć jak ostatnio zobaczyłam u Niebałaganki harmonogram sprzątania to uznałam, że nasz poziom ogarniania jest jednak wciąż za słaby ;)
Drogie Koleżanki, jeśli macie inne rozwiązanie (poza omówionymi 1,2 i 3), to bardzo proszę o podzielenie się nim ze światem. Dla dobra innych kobiet i tych biednych, spracowanych facetów.

A tak na zakończenie: 

"Do XIX wieku, zanim kobiety emancypowały, w europejskim i amerykańskim prawodawstwie istniał zapis, że mężczyzna może złożyć skargę do sądu, jeśli jego żona będzie zrzędzić"


23 komentarze:

  1. U mnie jest nietypowo, bo jeśli już zrzędzimy to zazwyczaj oboje. :D
    A tak poważnie, to chyba najważniejsze żeby umieć nabrać dystansu do siebie i do innych i po prostu wrzucić czasem na luz. Myślę, że na przykład sprzątanie jest zmora tych, którzy go nie lubią i męczą się podczas porządków. Może warto je przeorganizować i polubić. ;) U mnie podziałało. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, sprzątanie nie jest naszą pasją, ale doszliśmy do względnego poziomu ogarniania ;)

      Usuń
  2. Głównie ja sprzątam w domu, ale jak facet marudzi, że coś nie jest zrobione to mu mowie, żeby sam to zrobił :) Jego zadaniem jest utrzymanie porządku na podwórku, ale jeśli mnie poprosi to mu pomagam. Ta sama zasad działa w druga stronę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i super, ze u Was taki podział się sprawdza. Ważne, że wszyscy są zadowoleni :)

      Usuń
  3. Ja mam takiego dzieciaka w domu... i jest ciągle "odłóż łyżeczkę z herbaty do zlewu a nie zostawiaj na blacie, schowaj rzeczy do lodówki jak już zrobisz sobie jedzenie, wyrzuć opakowanie z pasty jak zużyjesz ją jako ostatni, wyrzuć pustą rolkę po papieprze toaletowym a nie zostawiaj na podłodze w łazience, wrzuć swoje brudne rzeczy DO kosza na pranie a nie NA kosz itd... itp" Serio - mój facet ma 24 lata i mam tej sytuacji serdecznie dość. Poradźcie co zrobić bo inaczej dostanę szału!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może on się przyzwyczaił do tego, że ciągle przypominasz? Najlepiej powiedz mu o tym, co cię męczy i dojdźcie do porozumienia. Powodzenia!

      Usuń
    2. Już próbowałam - za każdym razem mówi "ok, już nie będę" a potem znowu jest to samo :(

      Usuń
    3. Niestety nie mam pomysłu, bo mnie by dawno cierpliwość się skończyła na Twoim miejscu...

      Usuń
  4. U mnie mąż to najwieksza maruda na świecie potrafi sie przyczepić za NIC. Czasami mam dosyć jego gadki , ale szybko ustawiam go do pionu :P

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas panowała zasada: jeśli ja gotuję to mąż zmywa, jeśli ja ścieram kurze on wyciera podłogi i odwrotnie. Tak było do póki oboje pracowaliśmy i wracaliśmy o podobnej godzinie. Teraz jestem z Małą Zet w domu, więc sporo z tych obowiązków wykonuję sama. jednak nie mam problemów zagonić go do pomocy. Jedynie mógłby od razy sprzątać za sobą to mniej do podziału byłoby poźniej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja jestem typową kurą domową. Sprzątam - czego mąż nie bardzo szanuje, gotuję itd. Mąż rozrzuca skarpetki po całym mieszkaniu co mnie wkurza niesamowicie. Zwracam mu uwagę, ale słyszę tylko "Jeju ale Ty marudzisz" :D I tak w kółko. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś zapytałam znajomego jak by było gdyby kobiety nie zrzędziły? I wiesz co mi powiedział- że byłoby nudno i nie mieliby powodów n wyjście na piwo :D

    OdpowiedzUsuń
  8. My przez pierwszy rok po ślubie, mało się nie pozabijaliśmy wlasnie o porządki w domu. Bo on chciał spokoju, a ja mu nie dawałam ;)
    My obraliśmy sobie zasadę WYLUZUJ. To nam bardzo pomaga. Bo nic się nie stanie jeśli jeden dzień dom będzie nieogarnięty, a w zamian mamy miły wieczór, bez spinania się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, to dobra metoda, ale ma jedną wadę - łatwo się przyzwyczaić do miłych wieczorów i ciągle odkładać sprzątanie. W ten sposób ilość rzeczy do zrobienia jeszcze się nawarstwia. Ja już postanowiłam weekendy odpuszczać, a w tygodniu poświęcić kilka wieczorów albo ich część na ogarnianie i jest ok.

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas podział obowiązków domowych wytwarza się automatycznie. Nikt nie ma swoich własnych zadan, ale i jedna osoba nie robi wszystkiego - na co dzień. Jeśli chodzi o większe sprzątanie to dzielimy się w stylu: ja łazienka, ty kuchnia, ja odkurzam, ty zmywasz podłogi itd. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas na szczęście nigdy nie ma kłótni ani spięć o sprzątanie. Nie jestem typem perfekcyjnej pani domu i nie rzadko mężowi o czymś przypominam. Zazwyczaj jak sprzątamy to razem, albo wymiennie, ale bez umawiania. Kiedy jedno widzi, że druga osoba sprząta, bierze się samo za kolejną rzecz.
    Hmm... Idealnym rozwiązaniem jest dobrać się z facetem pod względem podejścia do sprzątania :) Chociaż domyślam się, że perfekcyjnych panów domu jest zdecydowanie mniej niż pań :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja staram się ograniczyć zrzędzenie i chwalić jak coś jest zrobione, ale nie jest to łatwe, zwłaszcza jak lubi się ład, a reszta domowników się tym nie przejmuje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja zawsze rozmawiam :) Bo wiesz, gdyby wyłożyć im to tak, jak wyłożyłaś tu na blogu, to myślę, że są w stanie zrozumieć :)

    OdpowiedzUsuń