Jak wiadomo dla dzieci mamy do wyboru całe mnóstwo gadżetów. Część z nich to kompletnie zbędne pierdoły, ale karuzela to jest naprawdę coś, co warto mieć. A dlaczego? To taka niby pierwsza atrakcja dla dziecka, które tylko „leży i paczy”, ale mówiąc na serio, to gadżet nie dla niemowlaka, a dla rodziców. I to bardzo przydatny gadżet :)


Naszedł moment rozstania z ubrankami, które są już za małe na Igora. Oczywiście chciałabym je trzymać w domu w nieskończoność, bo wiadomo kiedyś tam może postaramy się o rodzeństwo dla niego. Ale niestety ubrań jest już tyle, że powoli zaczynają opanowywać dom. Nie da się już ich w jakiś normalny sposób składować. Miałam je wystawiać w różnych ubraniowych grupach, ale przecież na bloga wchodzą mamy i przyszłe mamy, więc może w pierwszej kolejności to Wam pokażę, co mamy na sprzedaż. W większości ubrania są w stanie bardzo dobrym lub idealnym.

W poście zdjęcia na modelu, a w albumie każda rzecz z osobna https://plus.google.com/photos/106481066166803666453/albums/6051431920077565425?banner=pwa

Wyprzedaż szafy Igora

by on 20:54:00
Naszedł moment rozstania z ubrankami, które są już za małe na Igora. Oczywiście chciałabym je trzymać w domu w nieskończoność, bo wiadomo k...


ojciec dziecka nie pomaga

Pewnie już wiecie, że lubię czepiać się słówek, ale po siedzeniu w domu z dzieckiem, jest jeszcze jedno sformułowanie, które mnie wkurza. Chodzi o "pomaganie przy dziecku". Oczywiście w odniesieniu do mężczyzn. Bo przecież to jasne, że dom i dziecko to sprawa kobiety. Czyż nie? To jej odpowiedzialność, jej problem, jej zmartwienie. On, jako istota stworzona do wyższych celów, może się jedynie zdobyć na akt łaski i POMAGAĆ.

Co wkurza mnie w pomaganiu przy dziecku? Marginalizacja roli ojca jedynie do pomocnika, kogoś, kto stoi z boku albo jest z rodziną tylko z doskoku. Często „pomaganie przy dziecku” używane jest jeszcze w innym znaczeniu. Wyraża ono podziw – wow! Twój facet tak dużo pomaga Ci przy dziecku! - Faktycznie, czapki z głów. Ma ten gest (lub miłosierną łaskę?) i mi pomaga.

Oczywiście nie chodzi o to, że pomaganie jest złe. Jest świetne. Ale w odniesieniu do dziadków, przyjaciół czy cioć. To są doskonałe osoby, które mogą pomagać. Facet, który jest ojcem, a ma ambicje być tatą, po prostu opiekuje się dzieckiem i je wychowuje - bo jest rodzicem. A rodzic jest zaangażowany, zna swoje dziecko, kocha je, troszczy się o nie, wie jak się z nim bawić, kiedy utulić i przed czym uchronić. Wie kiedy dziecko ma ważne uroczystości w przedszkolu/szkole, wie kiedy trzeba iść na szczepienie i co podać w razie gorączki czy katarku (swoją drogą - kojarzycie reklamę, w której ojciec pierdoła zostaje z chorym dzieckiem i pyta sąsiadki, co robić, bo dziecko ma gorączkę?).

Pewnie niejeden puknie się w czoło, gdy przeczyta ten tekst. Trudno. Wiem doskonale, że idealnie równy podział obowiązków istnieje tylko w Utopii, bo w życiu nie da się czegoś perfekcyjnie rozdzielić. Każdy dzień jest inny. Raz kobieta może być bardziej zmęczona, innym razem to facet pada z nóg i wtedy wiadomo, że trzeba podzielić się tymi obowiązkami inaczej niż zwykle.
Oczywiście póki obu stronom odpowiada podział – ona odpowiada za dom i dziecko w 99%, on odpowiada za pracę i dziecko w 1% to super. Ale jakoś trudno mi uwierzyć, by taki stan rzeczy był korzystny dla wszystkich stron.

Na szczęście coraz więcej jest tych ojców, którzy nie pomagają, a zajmują się własnymi dziećmi na równi z mamami. Fajnie jest patrzeć jak panowie ganiają za maluchami, pchają wózki, po prostu są zaangażowani. Tacy tatusiowe radzą sobie też świetnie, gdy mama jest w delegacji/pracy czy jest chora i po prostu ma czas, by odetchnąć i się zregenerować. Mam tylko nadzieję, że wkrótce nie będziemy mówić o takich ojcach, jak o bohaterach i wyjątkach, a taka domowa sytuacja, będzie po prostu normą.