Strefy wolne od dzieci - jestem na tak

Wrzask, pisk, nieznośny, powtarzalny hałas. Owszem, dzieci potrafią torturować. Potrafią też robić to w miejscach publicznych. A kiedy chcesz w spokoju napić się kawy albo zjeść obiad - małe, świdrujące oczka wlepią w Ciebie swój wzrok. Po to, by dzieci nie wprawiały w stany depresyjne (tych, którzy mają ich dość) mogłyby powstać strefy wolne od dzieci. I dobrze. Niech powstaną. Podobno ten pomysł oburza rodziców. Za to ja jestem na tak.

Dlaczego? Dla świętego spokoju. Naprawdę. Niech wszyscy CI, którzy na dzieci nie chcą patrzeć niech tam idą i nie patrzą już więcej. Niech histeria dzieci ich w oczy nie kłuje. To oczywiście jest jakaś forma dyskryminacji. Bo można też zrobić strefy bez nastolatków, seniorów, studentów itd. Ale ta dyskryminacja jest do przełknięcia, właśnie kosztem spokoju. 

Inny temat to dzieci, które biegają samopas, bo rodzice ukryli się gdzieś w kącie za filarem i udają, że "to nie ich". Taka sytuacja mnie również doprowadza do szału. No ludzie - jak gdzieś z dziećmi idziecie, to przestrzegajcie jakiś zasad ogłady.

A jak moje dziecko zachowuje się "wśród ludzi"? Jak dziecko :) Jest spokojne i humor zazwyczaj ma dobry, ale po godzinie w restauracji jest zwyczajnie znudzone, może być zmęczone i wtedy może zacząć jęczeć. Takie też jego prawo. Jest dzieckiem, więc właściwie do swojego wieku ślini się, zdarza mu się jęczeć, raczkuje po podłodze, wspina się na wszystko. Nie oczekuję, że każdy ma się tym zachwycać. Że ma głaskać mnie po głowie i mówić - świetna robota. Ale jeśli ten widok go odpycha, to nie mój problem, ale jego - niech zatem pójdzie do knajpy wolnej od dzieciarni. A ja chętnie bym wybrała się do prawdziwej pro-dzieciowej knajpy, ale mam wrażenie, że bardzo ich mało. Ze starszym dzieckiem, które chociaż chodzi, chyba jest już łatwiej, bo przynajmniej nie zliże wszystkiego z podłogi i nie tarza się po niej ;) 

Przy okazji, mamy z Łodzi - polećcie proszę jakieś fajne miejsca dla rodziców z dziećmi, ale właśnie takimi, małymi jak Igor. Z góry wielkie dzięki :)

PS: Różowe okulary znamy i lubimy :)

3 komentarze:

  1. Zgadzam się :) Byłoby mi przykro gdybym zostałą np wyproszona z jakiegoś miejsca właśnie ze względu na dizecko, ba! nie popuściłabym im, właśnie dlatego ze to dyskryminacja, ale jak ktoś z góry zakłada że dzieci nie są mile widziane to jestem w stanie to przełknąć, tak jak ty dla świętenego spokoju :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi tam pomysł się nie za bardzo podoba... Nie chciałabym być dyskryminowana ze względu na posiadanie dziecka. Prowadzimy aktywne życie, bywamy z małym w wielu miejscach. Czasami faktycznie jest głośny i wariuje, ale z drugiej strony... jest przy tym tak uroczy, że nie sposób się w nim nie zakochać, nawet jak lecieliśmy samolotem koło jakiegoś poważnego przedsiębiorcy w garniaku, to gdy tylko Pulpet siedzący u mnie na kolanach próbował mu wyrwać czytaną przez niego gazetę - najzwyczajniej w świecie się uśmiechnął i powiedział, że nic nie szkodzi. Moje dziecko jest przyzwyczajone do przestrzeni publicznej i do tego, że jest tam mnóstwo ludzi, zazwyczaj przegląda wszystkie kąty z ciekawością, ale potem po prostu grzecznie siedzi koło nas i czymś się bawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że to dyskryminacja. W ten sam sposób można wykluczyć seniorów, chorych itd. Ale z drugiej strony, ostatnio spotykam się z taką ilością dziwnej niechęci wobec dzieci (ludzie udostępniali i lajkowali materiały o tych strefach bez dzieci), że dla tych antydzieciowych niech sobie będą specjalne knajpy i niech sobie tam chodzą. A my będziemy chodzić wszędzie tylko nie tam. I chyba wszystkim będzie się żyło dobrze. Na szczęście jak już gdzieś idziemy, to odzew jest pozytywny. Co do samolotu - nas to czeka w tym roku i mam nadzieję, że pasażerowie będą równie wyrozumiali ;)

      Usuń